Dublet Zielińskiego w Derby d’Italia, Juventus uratował najwyższy remis w historii
O tym meczu tradycyjnie mówi się Derby d’Italia, choć wielokrotnie do swojego określenia nie dorastał. Dość powiedzieć, że w żadnym z ostatnich pięciu starć tych drużyn nie padła więcej niż jedna bramka po każdej ze stron. Niedzielne starcie na legendarnym San Siro Inter rozpoczynał jako wicelider, Juventus jako ostatnia niepokonana drużyna Serie A, z zaledwie jednym straconym golem w ośmiu meczach. Stawki nie trzeba więc nikomu tłumaczyć.
Sprawdź szczegóły meczu Inter - Juventus
Jak to bywa nierzadko w Serie A, pierwsze 10 minut upłynęło na grze pozbawionej klarownych sytuacji, ale tuż przed kwadransem Danilo faulował Thurama w polu karnym i okazję do wykonania jedenastki otrzymał Piotr Zieliński. Nim minęła 15. minuta Polak miał na koncie swoją pierwszą bramkę w barwach czarno-niebieskich barwach, po bezbłędnym wykonaniu karnego.
Stara Dama miała problem, bo jej ofensywa w sezonie 24/25 zbiera sporo krytyki. Odrobienie straconego gola mogło więc być problemem, a jednak nie było. Już po pięciu minutach był remis, gdy McKennie i Vlahović doskonale odnaleźli się przed bramką, otrzymali wysoką piłkę z tyłu i Amerykanin wyłożył Serbowi piłkę. Z kolei w 27. minucie Juve miało nieoczekiwane prowadzenie. Francisco Conceicao poczarował przy linii końcowej i oddał piłkę przed samą bramkę, gdzie dopchnął ją za linię Timothy Weah.
Nerazzurri znaleźli się w trudnym położeniu jeszcze przed upływem półgodziny, ale zareagowali jak na mistrzów Włoch przystało. Piotr Zieliński rozpoczął akcję, po której Thuram wpuścił przed bramkę Mkhitaryana, a ten doskonale przymierzył na wagę wyrównania w 35 minucie. Od tej bramki minęły sekundy, gdy Juve ponownie nie mogło uwierzyć: rzut karny. Raz jeszcze podszedł do niego Zieliński i raz jeszcze nie zawiódł.
W ostatnich 10 minutach pierwszej połowy kolejne gole nie padły, ale ich oczekiwanie byłoby przesadą. Przecież nigdy wcześniej w historii Derby d’Italia nie było pięciu goli w 45 minut! San Siro rozśpiewało się na dobre, a po przerwie kolejny impuls kibicom dostarczył Denzel Dumfries. Po rzucie rożnym piłka spadła mu pod nogi i leniwym kopnięciem wtoczył ją do siatki pośród zdezorientowanego tłumu piłkarzy przed bramką.
Do końca pozostawało jeszcze sporo ponad pół godziny i Thiago Motta sięgnął po zmienników. Wbiegli Kenan Yildiz i Nicolo Savona. Zmianami zareagował też Simone Inzaghi, który dał odpocząć Zielińskiemu i Pavardowi. Jak szybko się okazało, to trener Starej Damy miał lepszego nosa do zmian. Potwierdził to 19-letni Yildiz, który otrzymał podanie od McKenniego i na 20 minut przed końcem precyzyjnym uderzeniem po przekątnej zapewnił Juve gola kontaktowego.
Turecki atakujący miał okazję na drugą bramkę w 80. minucie, gdy doskonale ustawił się przed bramką, ale przestrzelił fatalnie. Nieoczekiwanie, Inter miał spore problemy z dowiezieniem prowadzenia pomimo czterech zdobytych goli. I nie dowieźli! Yildiz dostał jeszcze jedną szansę na początku 82. minuty i po rękach Yanna Sommera wyrównał na 4:4!
Wbrew swojemu przydomkowi, Stara Dama emanowała młodzieńczą energią do ostatnich sekund, szukając bezprecedensowego powrotu w Derby d’Italia. Nie udało się, ale już sam remis 4:4 jest bez precedensu – nigdy od 1909 roku nie padł jeszcze taki wynik.
