Hellas Verona wygrywa w Salerno. Zwycięstwo matematycznie gwarantuje utrzymanie
Verona weszła na boisko w odpowiednim tempie i zdołała wygrać bez szczególnego wysiłku. Wszystko to po pierwszej połowie, w której byli dobrze zorganizowani na boisku, wykazując niezwykłą koncentrację, aby znaleźć zwycięstwo, które matematycznie potwierdziłoby utrzymanie ogłoszone kilka dni wcześniej. I tak też się stało.
Sprawdź szczegóły meczu Salernitana - Hellas Verona
Bo, o ile drużyna z Kampanii weszła na boisko z determinacją, by dać swoim fanom zasłużoną, choć wciąż smutną wygraną na pożegnanie z Serie A, to przyjezdni z północy zaczęli od szturmu, znajdując gola po 22 minutach za sprawą Suslova, który z zewnątrz wbił dziesiątego gola w tym sezonie. Był to gol, który praktycznie otworzył wrota do obrony przeciwnika, która stopniowo miękła i zaczęła coraz bardziej przeciekać.
Co więcej, przed przerwą odzyskanie piłki w pobliżu bramki przeciwnika pozwoliło wenecjanom na podwojenie prowadzenia. Wszystko przy dużej szybkości i wymianach. Lazović już w minutach doliczonych przed przerwą znalazł się idealnie na prawym skrzydle. Niski cross do wolnego Folorunsho skńczył się tylko pchnięciem na bramkę, wieńcząc spektakularny sezon tego ostatniego na czele Gialloblu.
W drugiej połowie scenariusz był prawie taki sam, a drużyna z Kampanii wyglądała na pogodzoną z porażką. Dopiero wejście na kwadrans przed końcem Fusco, syna byłego kapitana Granaty, zmieniło nieco dynamikę. A gol Maggiore w 90. minucie po zrywie w polu przestraszył piłkarzy Hellasu. Uderzenie gospodarzy sprawiło, że Verona zadrżała, a następnie próbowała tylko kupić czas do ostatniego gwizdka, utrzymując wynik.
Ostatecznie, w pocie czoła i po upływie kilku nieznośnie długich minut, drużyna Marco Baroniego mogła fetować zwycięstwo, a także awans. Dla Verony było to radosne popołudnie, na koniec którego przyszło świętowanie. Dla Salernitany natomiast smutne potwierdzenie fatalnego sezonu, który na szczęście dobiega końca.