Inter wygrywa derby i zgarnia mistrzostwo Włoch. Milanowi zostały łzy
Poniedziałkowe Derby della Madonnina miały wielkie podteksty, w końcu od wyniku zależała nie tylko dominacja w mieście, ale też kwestia mistrzostwa Włoch. Wygrana Interu pieczętowałaby scudetto i nic dziwnego, że Stefano Pioli odgrażał się, że Nerazzurri będą musieli poczekać jeszcze tydzień do świętowania tytułu.
Pioli miał zadanie tym ważniejsze dla dumy czerwono-czarnej części Mediolanu, że pod jego wodzą ostatnie zwycięstwo w derbach notował jeszcze w 2022. Szósta porażka z rzędu stworzyłaby rywalom serię, jakiej nie oglądali w historii tej rywalizacji. Dotąd sześć razy z rzędu w derbach wygrywał tylko Milan.
Sprawdź komplet statystyk poniedziałkowego meczu Milan-Inter
Obie drużyny w mecz weszły po włosku: bez przesadnego parcia na grę ofensywną, bez wielkiej intensywności. A jednak szybko zaczęła rysować się optyczna przewaga Interu, który nie bez powodu był faworytem tego spotkania. Otwarcie wyniku przyszło w 18. minucie, gdy piłkę z rzutu rożnego przedłużył Pavard, a z podbicia futbolówki skorzystał Acerbi pod bramką, główkując poza zasięgiem Maignana.
Prowadzenie powinno było się podwoić w 25. minucie, gdy niepilnowany Lautaro Martinez miał tylko dołożyć nogę, a haniebnie przestrzelił. Na pierwszą groźną okazję Rossonerich przyszło czekać aż do 29. minuty, gdy Rafael Leao doszedł do strzału, posyłając jednak piłkę wprost w Sommera po bardzo solidnej kontrze.
W statystykach pierwsza połowa mogła wyglądać na wyrównaną, nawet ze wskazaniem na Milan (równowaga w strzałach, przewaga w posiadaniu), tyle że z obrazem gry nie miało to wiele wspólnego. To Inter nie tylko strzelił, ale znacznie lepiej szukał kolejnego gola, nie bez pomocy niefrasobliwej defensywy Milanu. Thuram uderzył ciut za szeroko, Mychitarian głową posłał piłkę w rękawicę Maignana.
Drugi cios po przerwie
Rossoneri po przerwie musieli pokazać znacznie więcej, by wrócić do myśli o zepsuciu święta Interowi. Tymczasem Nerazzurri szybko wybili im to z głów. Marcus Thuram w 49. minucie nie tylko świetnie doszedł do piłki z głębi własnej połowy, ale też chytrze posłał piłkę w kierunku bliższego słupka zza defensorów Milanu.
Stefano Pioli zareagował posłaniem w bój Oliviera Girouda, Ismaela Bennacera i Samuela Chukwueze, ale Nerazzurri trzymali ten mecz jak orzeł trzyma w szponach ofiarę. Kolejne minuty mijały przy niewzruszonej obronie Interu i bardzo długo wydawało się, że nawet coraz częstsze odwiedziny Milanu w tercji defensywnej rywali na nic się zdadzą. Dopiero w 80. minucie Yanna Sommera udało się pokonać. Nieoczekiwanym bohaterem okazał się Fikayo Tomori, ale dopiero po tym, jak Sommer zatrzymał pierwsze uderzenie Gabbii.
Milan usiłował wykorzystać zastrzyk adrenaliny i pójść za ciosem, tyle że przeciwnicy byli boleśnie skuteczni w destrukcji, grze na czas i prowokowaniu, cały impet zamieniając we frustrację Rossonerich. Końcówka meczu bardziej przypominała mieszane sztuki walki, a efektem było wyrzucenie z boiska Dumfriesa i Theo Hernandeza, a następnie Calabrii. Próby wznowienia gry i zagrożenia bramce skończyły się fiaskiem Milanu. Trudno powiedzieć, by wynik był niezasłużony...