Marco Materazzi dla Flashscore: O Zidanie, Włoszech i nadziejach Interu na trofea
Odegrał główną rolę w finale mistrzostw świata 2006 - najpierw strzelił bramkę, która zapewniła dogrywkę podczas remisu 1:1 Włoch z Francją, a następnie wykorzystał rzut karny. To właśnie podczas "jego" drugiej serii David Trézéguet z Francji nie strzelił gola, a Azzurri zdobyli swoje czwarte złoto mistrzostw świata.
Materazzi rozpoczął budowanie swojej gabloty 17 lat temu od ogromnego sukcesu, stopniowo dodając do Scudetto trofeum Ligi Mistrzów i Klubowych Mistrzostw Świata.
Bezkompromisowy obrońca, który często przypominał mur nie do pokonania, był w Interze przez 10 lat (od 2001 do 2011 roku). Stanowił nie tylko ostoję defensywy Nerazzurrich, ale także był jednym z architektów historycznej potrójnej korony, która sprawiła, że Jose Mourinho stał się niezapomniany w mieście mody.
Jednak nawet 17 trofeów, w tym wywalczona przez niego pod koniec kariery Indian Super League (2015), czy gol w finale Pucharu Świata nie przebiją momentu, który prześladuje Materazziego od pamiętnego finału w Berlinie. Konflikt między nim a Zidane'em, którego kulminacją było uderzenie głową w klatkę piersiową Materazziego przez Francuza w drugiej połowie dogrywki, na trwałe zapisał się w historii piłki nożnej.
"Nigdy nie miałem okazji z nim porozmawiać, aby wyjaśnić pewne sprawy" - powiedział były obrońca Interu w ekskluzywnym wywiadzie dla włoskiej redakcji Flashscore, dodając: "Ale nie ma żadnego problemu. Mogę mu tylko pogratulować tego, co zrobił jako zawodnik i jako trener".
50-letni obecnie Materazzi wciąż jest zdenerwowany twierdzeniami, że czerwona kartka Zidane'a zadecydowała o finale. "Jeśli myślisz, nawet po prawie dwudziestu latach, że wygraliśmy mecz z powodu tego epizodu, to trudno w to uwierzyć" - kręci głową z niedowierzaniem, dodając, co jego zdaniem jest prawdziwym powodem sukcesu: "Wygraliśmy, ponieważ wytrzymaliśmy do 120. minuty i dobrze wykonaliśmy rzuty karne".
Ale oczywiście nigdy nie zapomni ostatniego sukcesu Włoch na arenie światowej: "Uwielbiam o tym myśleć. To była świetna drużyna i świetna grupa".
Wielu zawodników ze złotej drużyny ostatecznie rozpoczęło karierę trenerską. Materazzi, pomimo posiadania profesjonalnej licencji UEFA, tego nie zrobił. "Miałem okazję pracować w Indiach i nawet tam trener był wówczas kimś w rodzaju menedżera" - kontynuuje były świetny obrońca w swojej historii dla włoskiej redakcji Flashscore.
"We Włoszech zarządzanie drużyną jest inne i może dlatego zostałem trochę w tyle. Co więcej, okazja nigdy się nie nadarzyła" - Materazzi wyjaśnia powody, dla których nie kontynuuje pracy jako trener w środowisku piłkarskim.
Z drugiej strony, jego rodacy Fabio Grosso i Gennaro Gattuso biegają przy linii bocznej. Obaj prowadzą obecnie francuskie zespoły - odpowiednio Olympique Lyon i Marsylię. "Fabio i Rino są moimi ulubieńcami. Gattuso, w przeciwieństwie do tego, co ludzie mogą myśleć ze względu na to, jakim był zawodnikiem, sprawia, że jego drużyny grają w piłkę nożną" - mówi Włoch, dodając: "To oczywiste, co Rino może dać zawodnikom. On naprawdę stara się grać w piłkę nożną".
W przeciwieństwie do swoich byłych kolegów z drużyny, niegdyś twardy obrońca jest zaangażowany w pracy poza boiskiem. Materazzi od kilku lat stara się pomóc w promocji Serie A za granicą. W związku z tym nieustannie podróżuje od Stanów Zjednoczonych po Azję jako ambasador marki ligi włoskiej i historyczna ikona Interu.
Inter i Liga Mistrzów
Podczas gdy Materazzi podnosił trofeum zwycięzców Ligi Mistrzów nad głową w 2010 roku, obecny Inter był o włos od zdobycia upragnionego trofeum w poprzednim sezonie rozgrywek. Droga do ostatniego finału, w którym Nerazzuri ostatecznie ulegli 0:1 Manchesterowi City, była jednak godna podziwu.
"W zeszłym roku Inter pokazał, że zasługuje na Ligę Mistrzów. Mogli ją nawet wygrać" - mówi człowiek, który rozegrał 184 mecze dla drużyny z czarno-niebieskiej części Mediolanu. "Pozytywne jest to, że Inter wyszedł z tego meczu silniejszy. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nabrał siły i teraz wie, że może wygrać z każdym".
Wtorkowy wieczór pokaże, czy słowa Materazziego okażą się prawdą. Biscione podejmą Benficę w ważnym meczu na San Siro. Po pierwszej kolejce podopieczni trenera Simone Inzaghiego mają na koncie punkt z remisu z Realem Sociedad, a domowe starcie z mistrzami Portugalii może być kluczowe dla losów grupy.
Poziom Ligi Mistrzów wzrósł wraz z nowym sezonem, a droga do finału na Wembley będzie jeszcze trudniejsza. "Poziom Ligi Mistrzów znacznie się podniósł i będzie trudno ze wszystkimi drużynami. Inter nie może popełnić błędu, myśląc, że ma zapewniony awans. W Europie wszystko może się zdarzyć" - Materazzi zwraca uwagę na jakość przeciwników.
"W przeszłości były drużyny, które wygrywały Ligę Mistrzów pomimo zdobycia ośmiu punktów w grupie. Następnie dotarły do finału. Każdy mecz trzeba traktować poważnie, co chłopcy robią. Lautaro i jego koledzy z drużyny wiedzą, że nie będzie łatwo, ale wiedzą też, że są silni" - powiedział włoski mistrz świata.
Scudetto w zasięgu ręki
W lidze drużyna Inzaghiego spisywała się do tej pory bardzo dobrze - z wyjątkiem porażki z Sassuolo, odniosła same zwycięstwa. Ostatnio wspomniany Lautaro Martinez strzelił cztery gole w wygranym 4:0 meczu z Salernitaną.
Po początku sezonu Nerazzurri słusznie uważani są za faworytów do tytułu. Materazzi jednak twardo stąpa po ziemi. "Faworytem jest zawsze drużyna, która wygrywa Scudetto, ponieważ ma mentalność, ma siłę" - wskazuje na Neapol, ale potem dodaje: "Inter również był bardzo silny dwa lata temu i zasłużył na Scudetto. W zeszłym roku było inaczej, być może z powodu innego przygotowania uwarunkowanego mistrzostwami świata rozgrywanymi w środku sezonu".
Spalletti to człowiek na właściwym miejscu
Na koniec Materazzi zatrzymał się również przy obecnej reprezentacji Włoch i jej nowym selekcjonerze Luciano Spallettim, który zastąpił na stanowisku złotego medalistę Europy z 2021 roku, Roberto Manciniego.
Ten ostatni rozgrzał opinię publiczną i kibiców Azzurrich po niespodziewanej wiadomości o jego rezygnacji i podpisaniu kontraktu z reprezentacją Arabii Saudyjskiej.
Materazzi, który zna Manciniego bardzo dobrze, ponieważ grał pod jego wodzą w Interze, pozostaje bezstronny: "Nie mogę oceniać jego wyboru, ponieważ tylko on wie, co czuł w tym momencie, przyjmując taką ofertę i opuszczając drużynę narodową". Był zachwycony wyborem nowego trenera: "Z drugiej strony uważam, że Spalletti jest odpowiednim człowiekiem dla Włoch. Naprawdę chciał poprowadzić drużynę narodową, co jest piękną rzeczą".
Całe Włochy żyją teraz nową nadzieją. W nadziei na ponowne przeżycie emocji, które już dawno minęły. Takich, jakie Materazzi wywołał w 2006 roku.