Milik z asystą i poprzeczką, zepsuł debiut Bereszyńskiego w barwach Empoli
Niedzielny pojedynek Empoli z Juventusem był istotny z polskiej perspektywy. Nie baliśmy się o bramkę Juve (zwłaszcza że Szczęsny jeszcze do niej nie wrócił), za to życzyliśmy jak najlepiej defensywie gospodarzy z Toskanii, w której prawa strona na ten mecz składała się z Sebastiana Walukiewicza i debiutującego w nowych barwach Bartosza Bereszyńskiego.
W starciu ze Starą Damą poprzeczka musiała być zawieszona wysoko i niestety żaden z defensorów nie zaliczył wymarzonego startu. Co prawda przy obu straconych bramkach kluczowe było zachowanie innych członków formacji, ale cała obrona Empoli nie zaliczyła dobrego meczu.
Na pocieszenie więc polskim kibicom zostało trzymanie kciuków za Arkadiusza Milika po drugiej stronie boiska. Polak nie miał szans rozbić żelaznego obecnie wyjściowego duetu napastników Vlahović-Chiesa, ale w drugiej połowie wszedł z ławki za zdecydowanie odstającego w niedzielę Serba (który m.in. nie wykorzystał karnego). Co prawda 29-latek miał tylko 20 minut na boisku, ale zdążył w tym czasie asystować przy golu Chiesy z 82. minuty, wypuszczając go dobrym podaniem.
Niewiele zresztą brakowało, a Polak miałby też swojego gola. Już w doliczonym czasie gry to on najlepiej wyskoczył do wrzutki w pole karne, jednak strzał głową obił poprzeczkę od zewnętrznej strony.