Okiem redakcji: wielkie derby Turynu, niespodziewany hit w LaLiga oraz rewelacyjna Świątek
Juventus - Torino. Derby della Mole!
Na ścianach plakaty Gianluigiego Buffona i Davida Trezegueta. Pierwsza koszulka piłkarska z nazwiskiem Del Piero. Hymn klubu to pierwsze włoskie słowa, które poznałem. Tak wyglądało moje dzieciństwo. Rok temu miałem okazję po raz pierwszy odwiedzić Turyn i oczywiście miasto urzekło mnie od samego początku. Dostojność, elegancja, ale przy tym poczucie komfortu, głównie dzięki wspaniałym i gościnnym mieszkańcom. Zabytki, wspaniałe widoki i spektakularne miejsca, to opis na co najmniej kilka rozdziałów.
Skupię się jednak na tym, co istotne dla nas, kibiców. Odwiedzając stolicę Piemontu byłem również pod wrażeniem tego, w jaki sposób miasto żyje futbolem. Nie było to bowiem klasyczne przeżycie znane z innych piłkarskich miejsc. W Turynie trudno było znaleźć stragany z koszulkami czy pamiątkami klubowymi. Ścian budynków nie zdobiły wielkie murale legendarnych zawodników, a bary szczyciły się głównie swoimi kulinarnymi specjałami, a nie możliwością obejrzenia meczu. Niby rozczarowujący krajobraz dla fana Juve, Torino czy po prostu futbolu.
A jednak, wszystko zmieniało się po nawiązaniu rozmowy z turyńczykiem czy wsłuchaniu się w ich dyskusje. Każdy, dosłownie każdy, od barmana po panią w sklepie miał coś do powiedzenia na temat swojej ukochanej drużyny, włoskiego futbolu, reprezentacji czy nawet poszczególnych zawodników. Wszyscy żyją sportem, po prostu jak przystało na mieszkańców eleganckiego ośrodka gospodarczo-kulturalnego są w wyrażaniu emocji i opinii umiarkowani, czyniąc to dopiero po zachęceniu przez rozmówcę lub we własnym gronie towarzyskim. A niezwykle interesująca okazała się dla mnie pogawędka z przewodnikiem na stadionie Juventusu, który w możliwie najgrzeczniejszy sposób tłumaczył mi, dlaczego w klubowym muzeum wśród legend nie mogę znaleźć koszulki Zbigniewa Bońka...
Po odwiedzeniu Bazyliki Superga na wzgórzu Monte dei Cappuccini, a przy tym pomnika poświęconego pamięci 31 ofiar katastrofy lotniczej zespołu Torino zrozumiałem, jak bardzo miasto żyje nie tylko samymi bieżącymi wydarzeniami, ale również historią włoskiej piłki. Wszystkich fanów calcio zachęcam do zapoznania się z dziejami turyńskich drużyn, bo jest to mityczne miejsce nie tylko dla włoskiego, ale i europejskiego futbolu. I oczywiście obejrzenia Derby della Mole (geneza nazwy również jest ciekawa), w których przewiduję wynik remisowy, ale i bramkowy, np. 1:1.
Atletico - Real Sociedad. To jest LaLiga!
Niespodziewanie dla wielu postronnych kibiców spotkanie Atletico - Real Sociedad stało się hitem tej kolejki, starciem dwóch równorządnych drużyn i uczestników Ligi Mistrzów. Na dodatek takich, które na razie radzą sobie w niej całkiem nieźle. Nie jest to jednak żadne zaskoczenie dla fanów LaLiga, którzy od dłuższego czasu podziwiają rozwój zespołu Imanola Alguacila.
Jeszcze niedawno faworytem, zwłaszcza u siebie, byłaby drużyna z Madrytu. I pewnie nadal jest, ale już nieznacznym. Real Sociedad gra bowiem widowiskowo, a do tego efektywnie. Oczywiście Diego Simeone już nie takich rywali rozpracowywał, ale tym razem może być mu naprawdę trudno. O skali wyzwania mówią także nasze przewidywania przeprowadzone we współpracy z zespołem analityków czeskiej firmy 11Hacks.
Czy Real Sociedad stać już na niespodziankę, którą byłaby np. wygrana bez straconej bramki? W to akurat wątpię, ale tylko ze względu na świetną dyspozycję Antoine'a Griezmanna oraz Alvaro Moraty. Myślę, że drugi z nich znów trafi do bramki, ale może to uczynić również choćby Take Kubo. Pachnie kolejnym bramkowym remisem, po którym goście zrównają się z gospodarzami liczbą punktów.
Iga Świątek - Ludmiła Samsonowa. Polka zmierza po tytuł w Pekinie. Samsonowa ostatnią przeszkodą
Ludmiła Samsonowa będzie rywalką Igi Świątek w finale turnieju WTA 1000 w Pekinie. Dla Polki będzie to ostatnia szansa, żeby wygrać w tym roku zawody tej rangi. Świątek w stolicy Chin prezentuje się świetnie, a w półfinale rozbiła triumfatorkę US Open – Coco Gauff. Samsonowa jest na fali, bo wygrała w Pekinie z kilkoma świetnymi tenisistkami.
Do tej pory grały ze sobą dwukrotnie. Prawie 1,5 roku temu w Stuttgarcie Polka była górą po ponad trzygodzinnym boju. Dużo szybciej poradziła sobie z Rosjanką w lutym, kiedy rozbiła ją 6:1; 6:0 w Dubaju, a mecz trwał 77 minut. Biorąc pod uwagę obecną formę wiceliderki rankingu i ostatnią szasnę na zdobycie tytułu w turnieju rangi 1000, podejrzewam, że będzie to perfekcyjne spotkanie Świątek, które zakończy się w dwóch setach.