Gol i dwie asysty w kilka minut – Sebastian Szymański jest niemożliwy!
Konyaspor nie ma łatwego kalendarza – klub z południowej Turcji w ciągu kilku dni dwukrotnie zawitał do Stambułu, by walczyć z wielką dwójką. W niedzielę długo bronili się przed Galatasaray, ale po godzinie padli, pozwalając rywalom na wygraną 3:0. W środę mogli wspominać tamtą porażkę jako niezły wynik, bo Fenerbahce rozbiło ich w pył już w pierwszej połowie.
Sprawdź komplet statystyk z meczu Fenerbahce-Konyaspor
Zaczęło się od rzutu karnego dla gospodarzy po faulu z 8. minuty, pewnie wyegzekwowanego przez Edina Dżeko. Ten sam Dżeko trafił również w 32. minucie, a w 40. miał już hat-tricka. Trzecia bramka nie padłaby, gdyby koleżeńskiej postawy nie pokazał Sebastian Szymański. Polski pomocnik wchodził w pole bramkowe pod ostrym kątem, ale po przyciągnięciu bramkarza do siebie nie strzelił – zamiast tego podał za plecy golkipera do Dżeko, którego niemal nabił piłką i ta wpadła do bramki.
Nie minęły dwie pełne minuty, a 24-latek z Białej Podlaskiej miał już drugie kluczowe podanie, tym razem posłane jeszcze z własnej połowy. Minął nim linię obrony i wyłożył piłkę wbiegającemu Mertowi Muldurowi. Wreszcie, w 44. minucie, Szymański wbiegał środkiem, rozegrał piłkę z Joshuą Kingiem, który oddał mu futbolówkę już w sytuacji sam na sam. Polak się nie pomylił i wyprowadził Kanarki na 5:0 przed zejściem do szatni.
W tureckiej Super Lig Szymański ma już 9 goli i 7 asyst, a więc brał udział przy prawie co trzeciej ligowej bramce Fenerbahce (54). Wliczając rozgrywki europejskie dorobek jest jeszcze bardziej okazały: 12 goli i 12 asyst. Po takim wyczynie w pierwszej połowie spotkania trener Ismail Kartal nie kazał Szymańskiemu wracać na boisko po przerwie, Polak został zmieniony przez Umuta Nayira.
Jedyne, po czym pozostaje niedosyt w takim występie, to sytuacja z 26. minuty, gdy Szymański nie zdołał pokonać Deniza Ertasa w bramce Konyasporu. Mecz zakończył się zwycięstwem 7:1, najbardziej efektownym od 15 lat. W drugiej połowie do bramki trafiali Batshuayi, Yazgili (samobójcza) oraz - już w 90. minucie - Guilherme, który ratował honor przyjezdnych.