Drużyna Skorży w finale pucharu ligi japońskiej po skutecznym rewanżu
Zadanie w niedzielę na Saitama Stadium nie było łatwe: w pierwszej części dwumeczu Urawa Red Diamonds przegrali 0:1 z Yokohama F. Marinos, z którymi nie wygrali żadnego meczu od prawie dwóch lat. Do tego na wyjeździe stracili obrońcę Hirokiego Sakai z powodu czerwonej kartki.
Nic dziwnego, że przed własną publicznością Czerwoni ruszyli bardzo ofensywnie i już po kwadransie kibice świętowali pierwszą bramkę. Przedwcześnie, jak się okazało – gol został anulowany z powodu spalonego. Ostatecznie proporcje w grze wyrównały się na korzyść gości z drugiego końca aglomeracji tokijskiej przed przerwą, zostawiając Urawie tylko 45 minut na odwrócenie losów rywalizacji. Jeden gol do pozostania w grze, dwa do wygranej.
Jak się okazało, zapewnił je "etatowy ratownik" wielkiej drużyny, obrońca Alexander Scholz. Duńczyk najpierw wykorzystał karnego w 63. minucie, a do drugiego podchodził już w doliczonym czasie gry. I choć bramki w meczu padały tylko z karnych, to w drugiej połowie gospodarze absolutnie dominowali renomowanych rywali.
Nic dziwnego, że po meczu trener Maciej Skorża był zadowolony, nie mogąc nachwalić się i zawodników, i kibiców. A tych ostatnich częściowo przywiódł na trybuny Polak – po jego apelu do fanów w ostatnich dwóch dniach udało się sprzedać 6 tys. wejściówek.
"Obie drużyny chciały wygrać i grały agresywnie, tworząc sobie okazje. Ale myślę, że o awansie do finału zdecydowało wyrażenie naszego ducha zespołu i gra na bardzo wysokim poziomie. Dziś znów cudowni byli kibice, stworzyli sytuację, w której naprawdę walczyło 12 zawodników. Mecz był intensywny od początku i staraliśmy się to utrzymać przez 90 minut. Każdy zawodnik stanął na wysokości zadania z wysokim pressingiem, nieustająco. Naszym celem było pozostanie blisko i niedopuszczenie rywali do swobody" – wyliczał Maciej Skorża na początku konferencji prasowej, po czym przeszedł do chwalenia bramkarza, kolejnych zawodników i sztabu medycznego.
Wydaje się, że najtrudniejsze zadanie Urawa Red Diamonds w YBC Levain Cup mają za sobą, ponieważ F. Marinos byli nominalnie najsilniejszym rywalem na ich drodze. W finale 4 listopada zagrają przeciwko Avispie Fukuoka, ligowemu średniakowi. Tym razem nie będzie jednak rewanżu, a w żadnym z ostatnich trzech meczów między sobą nie udało się tego zespołu pokonać (trzy remisy).