Piąta porażka Industrii Kielce w Lidze Mistrzów
Wicemistrzowie Polski w starciu z zespołem z Szegedu przystąpili wzmocnieni Alexem Dujshebaevem, który w Lidze Mistrzów zagrał po raz pierwszy od dwóch miesięcy. W składzie na to spotkanie pojawił się także bośniacki bramkarz Bekir Cordalija, który ponad miesiąc temu złamał rękę.
Przed meczem miejscowi fani podziękowali za grę byłemu zawodnikami klubu ze stolicy regionu świętokrzyskiego Julenowi Aginagalde. Hiszpański obrotowy reprezentował barwy zespołu przez siedem lat (2013-2020). Zdobył w tym czasie z drużyną siedem tytułów mistrza Polski, sześć Pucharów Polski, a w 2016 roku wygrał Ligę Mistrzów. Kiedy odchodził z Kielc trwała pandemia i wtedy takie pożegnanie nie było możliwe.
Obie drużyny zmierzyły się w tym sezonie już po raz drugi. Trzy tygodnie temu w Szegedzie triumfowali gospodarze (28:27). Kielczanie, aby liczyć się jeszcze w walce o czołowe lokaty w grupie, nie mogli sobie pozwolić na stratę punktów w czwartkowym spotkaniu. Ale pojedynek lepiej rozpoczęli goście. Po dwóch bramkach z rzędu Chorwata Mario Sostarica, drużyna trenera Michaela Apelgrena wygrywała 3:1. Industria potrzebowała tylko dwóch minut, aby doprowadzić do remisu (3:3 – Theo Monar).
W ósmej minucie po bramce Arkadiusza Moryty gospodarze po raz pierwszy wyszli na prowadzenie (5:4). Już chwilę później piłkę przechwycił Dylan Nahi i bez żadnego problemu pokonał Rolanda Miklera. Kielczanie kontynuowali dobrą grę i po efektownym trafieniu Igora Karacica było już 8:5. Wysokim prowadzeniem polska drużyna nie cieszyła się zbyt długo. Nie upłynął jeszcze kwadrans gry, a na tablicy świetlnej pojawił się już remis (8:8 – Mario Sostaric z karnego).
Na 10 minut przed końcem pierwszej połowy rzut karny wykorzystał Moryto i gospodarze wygrywali 12:11. Rywale mogli błyskawicznie odpowiedzieć, ale z linii siedmiu metrów pomylił się Sostaric, jego rzut w świetnym stylu obronił Sandro Mestric. W 23. min po trafieniu Alexa Dujshebaeva polski zespół wygrywał 14:12. Ale i tym razem rywale nie potrzebowali zbyt wiele czasu, aby całkowicie odrobić straty. W kieleckim zespole ciężar gry na swoje barki wzięli Arciom Karalek i starszy syn trenera Industrii (cztery i pięć bramek w pierwszej połowie). To właśnie po trafieniu hiszpańskiego rozgrywającego Industria na przerwę schodziła przy prowadzeniu 19:17.
Druga połowa zaczęła od kapitalnej interwencji Miłosza Wałacha, który zatrzymał Boruta Mackovseka. Chwilę później w ekwilibrystyczny sposób z koła bramkę zdobył Moryto i było 20:17 dla Industrii. Ale po pięciu minutach po zmianie stron z tej przewagi została już tylko jedna bramka, po kontrze wykorzystanej przez Sostarica.
120 sekund później na kieleckiej ławce zrobiło się trochę spokojniej. Gdy goście grali w osłabieniu, do ich pustej bramki trafił Jorge Maqueda (22:19). Ale teraz na ławkę kar powędrował Monar i z tej przewagi prawie nic nie zostało (23:22). Teraz w głównej roli wystąpił Tomasz Gębala, który w ciągu kilku minut zdobył trzy bramki. W 43. min goście zgubili piłkę, przechwycił ją Moryto i pewnym rzutem wyprowadził Industrię na prowadzenie 27:24.
Ale goście i tym razem nie zrezygnowali. Już trzy minuty później po bramce Gleba Kalarasza, było tylko 28:27 dla Industrii. Co prawda Sandro Mestric obronił rzut karny, ale rywale i tak doprowadzili do remisu (28:28 – Jonas Smarason). Już po chwili mogli wyjść na prowadzenie, ale Sostaric przegrał pojedynek sam na sam z Wałachem. Ale kolejny fragment gry to seria błędów kieleckiej drużyny. Zespół z Szegedu wykorzystał to bezlitośnie. Do kieleckiej bramki dwukrotnie trafił Imanol Garciandia i Pick prowadził 30:28. W 53. min sytuacja wicemistrzów Polski stała się jeszcze trudniejsza, po tym jak bramkę zdobył Richard Bodo (31:28).
Gospodarze grali bardzo nerwowo, popełniając kolejne błędy. Kiedy na cztery minuty przed końcem bramkarz Picku Tobias Thulin obronił rzut Dylana Nahiego wydawało się, że jest po meczu. Polski zespół walczył jednak do końca. Po trafieniu Benoita Kounkouda do odrobienia pozostała już tylko jedna bramka (31:32). Ale celne rzuty Magnusa Roda i Lazara Kukica rozstrzygnęły jednak sprawę. Kielczanie przegrali po raz szósty w tym sezonie i ich sytuacja w grupie B staje się coraz trudniejsza.