Lipsk zbliża się do Ligi Mistrzów dzięki zwycięstwu nad Werderem Brema
Remis VfB Stuttgart z Bayerem Leverkusen w niedzielne popołudnie oznaczał, że Werder Brema nie był jeszcze matematycznie bezpieczny przed rozpoczęciem niedzielnego meczu, ale wiedzieli, że dobry wynik w Lipsku położyłby kres wszelkim obawom o spadek. Nigdy wcześniej nie udało im się zdobyć choćby punktu na wyjeździe z Lipskiem i mimo niepewnego początku, gospodarze dobrze weszli w mecz.
Amadou Haidara był pierwszym, który przetestował Jiříego Pavlenkę, a Die Roten Bullen mogli zdobyć piękną bramkę otwierającą wynik spotkania, kiedy Timo Werner wykorzystał dośrodkowanie Konrada Laimera. Niestety, jego strzał nad bramkarzem minął również poprzeczkę.
Christopher Nkunku, który zaczął odzyskiwać formę po kontuzji odniesionej tuż przed mistrzostwami świata, stanowił zagrożenie dla Werderu, ale klarownych okazji gospodarzom brakowało. W końcówce pierwszej połowy Szoboszlai uderzył bezpośrednio z rzutu rożnego w słupek, ale goście cudem dotarli do przerwy z nadzieją na pierwsze czyste konto w 10 meczach.
Biorąc pod uwagę ostatnie problemy Bremy z defensywą, menedżer Ole Werner byłby zadowolony z tego, jak jego drużyna poradziła sobie w początkowej fazie meczu. Zielone Koszule nagle ruszyły do przodu po przerwie, a uderzenie Romano Schmida przeleciało tuż obok bramki, po czym kontratak Nkunku został uznany za faul. W odpowiedzi Bittencourt dośrodkował do Jensa Stage'a i Janis Blaswich w bramce gospodarzy nie dał rady.
Zdesperowany Lipsk ruszył do ofensywy, a losy spotkania udało się odwrócić dosłownie w ostatnich minutach. Najpierw wspaniałe dośrodkowanie od Nkunku trafiło na głowę Orbána, który zdobył wyrównującą bramkę w 87. minucie, a następnie Szoboszlai władował piłkę do siatki w szóstej doliczonej minucie i w ten sposób wygrał mecz.
Bremeńczycy będą rozczarowani utratą prowadzenia. Mieli szansę na zapewnienie sobie utrzymania w Bundeslidze, a teraz w ich obozie mogą pojawić się nerwy przed dwoma pozostałymi meczami.