Lider Fortuna 1 Ligi ucieka, bezbarwna Wisła pokonana w Tychach
Po bardzo rozczarowującym starcie sezonu Wisła Kraków stanęła przed bardzo trudnym zadaniem: przyszło jej pojechać na wrogą ziemię, do liderów Fortuna 1 Ligi z GKS-u Tychy. O ile dotąd Białej Gwieździe można było zarzucić brak skuteczności w ataku, o tyle podczas meczu w Tychach – bez wsparcia swoich kibiców – klub z Małopolski miał problem z tworzeniem jakichkolwiek sytuacji.
Od pierwszych minut gospodarze narzucali rytm gry i wydawało się, że to musi przynieść efekty prędzej niż później. Potwierdzenie przyszło po 25 minutach, kiedy w kontrze lewą stroną ruszył Błachewicz. W polu karnym dogrywał przed bramkę i znalazł nogę Igora Łasickiego, niefortunnego strzelca gola samobójczego. Biała Gwiazda miała ogrom szczęścia, że po interwencji VAR sędzia dostrzegł zagranie ręką w ataku i unieważnił gola.
Chwilę później rozradowane trybuny uciszyły się drugi raz – sędzia nie uznał bramki zdobytej ze spalonego. Dwa razy bramki nieuznane, do trzech sztuka? Dokładnie tak było w pierwszej połowie. Trzeci wbity Wiśle strzał – w 41. minucie – został w końcu zatwierdzony przez arbitra. Błachewicz dostał piłkę od Połapa i pokonał Ratona. Choć w liczbach lepiej wyglądała Wisła , to na boisku stanowczo nie było widać jej atutów.
Po przerwie tyszanie cofnęli się nieco i grali bardziej asekuracyjnie, skupiając się na walce z atakującą Wisłą. A że ataki Białej Gwiazdy w sobotę wyglądały w większości blado, pracę udawało się wykonać skutecznie. Dopiero w 70. minucie krakowianie przeprowadzili modelową akcję, w której Goku podciął piłkę nad wybiegającym golkiperem. Trafił tylko i aż w poprzeczkę.
Seria sprawnych akcji Wisły skończyła się tym, czym kończy od początku sezonu: nieskutecznością (by nie powiedzieć nieporadnością) pod bramką rywali. Za to GKS miał swoje okazje na podwyższenie wyniku, najlepszą już w ostatnich sekundach gry. Cała Biała Gwiazda – z bramkarzem włącznie – była w polu karnym tyszan, gdy miejscowi przejęli piłkę. Ruszył z nią Niewiarowski i był o włos od czwartego gola w czterech meczach. Trafił jednak tylko w słupek pustej bramki.