Górnik jeszcze żyje, ale wciąż nie strzela. W Zabrzu sypały się tylko kartki
Choć na Stadionie Ernesta Pohla (Arenie Zabrze) w sobotę odbywały się derby i kibice przybyli tłumnie, by wspierać Trójkolorowych, to nastroje po żadnej ze stron nie mogły być najlepsze. Żadna z drużyn nie strzela goli z gry, Piast Gliwice był lepszy o jednego zdobytego po kontrowersyjnym rzucie karnym.
Górnik nie tylko nie miał przed derbami z Piastem żadnego gola, ale też punktu czy celnego strzału. Wyjątkowo słabe dwa mecze musiały napełnić fanów zabrzan niepewnością. Niestety, pierwsze minuty potwierdziły, że po tym meczu bramek zdecydowanie spodziewać się nie trzeba: bardzo długo żadna z drużyn nie była w stanie zagrozić bramce rywali. Co gorsza, w okolicach kwadransa gry walka zaczęła przypominać pięściarską zamiast piłkarskiej, przez co sędzia Piotr Lasyk musiał ostudzić zawodników czterema żółtymi kartkami.
Po gospodarzach widać było jednak, że chcą się zrehabilitować za koszmarny start sezonu. W 25. minucie Frantiska Placha główką chciał zaskoczyć niepilnowany Rasak, ale Słowak był górą. Po dłuższej przerwie golkiper musiał zachować czujność w 34. minucie, gdy z ostrego kąta strzelał Olkowski. Bramkarz ledwo się podniósł, a z dystansu w światło bramki uderzał Yokota. Bardzo efektownie z pierwszej, ale nie dość precyzyjnie, by Plach tego nie wybił. Niemniej, w kilkadziesiąt sekund Górnik sprawił rywalowi więcej kłopotów niż przez dwa pierwsze mecze.
I na tym koniec w aspekcie sportowym, zaś w tym bliższym MMA warto dodać, że bilans żółtych kartek na boisku do przerwy to 3:3. Niestety, po zmianie stron zamiast celnych strzałów dalej można było liczyć najwyżej kartki. I choć to Górnik Zabrze wydawał się być bliżej okazji na tym bramkowym bezrybiu, to właśnie jemu przypadło w udziale zaliczenie pierwszej czerwonej kartki. Pechowcem był Kryspin Szcześniak po faulu taktycznym z 70. minuty.
Jeśli ktoś spodziewał się, że Piast przyciśnie, to słusznie. Ale kto oczekiwał skutecznego (!) ataku, ten musiał obejść się smakiem. Z ośmiu strzałów Piastunek w drugiej połowie najbliższy celu był ten Krykuna w 84. minucie, który przeleciał parę metrów nad poprzeczką.
Górnik znów nie uradował kibiców, ale po raz pierwszy w sezonie pokazał charakter. Piast rozczarował znacznie bardziej, nie wykorzystując gorszego okresu rywala. Chwaleni w poprzednich meczach Dziczek, Pyrka czy Katranis w sobotę przeszli bez echa… jak cały mecz.