Kosmiczny gol Bartłomieja Kłudki ozdobą wygranej Zagłębia Lubin
Bardzo solidna wiosną drużyna Zagłębia Lubin w pierwszym meczu sezonu trafiła na niewygodnego rywala. Ruch Chorzów jest tylko beniaminkiem i klubem znacznie skromniejszym finansowo, dlatego w powszechnym oczekiwaniu Miedziowi podchodzili z pozycji faworyta. Za Ruchem przemawiał najwyżej fakt, że ostatni mecz obu zespołów w Lubinie skończył się wygraną Niebieskich. No, jeszcze naprawdę liczna grupa kibiców z Górnego Śląska.
Na boisku obraz gry długo był zgodny z oczekiwaniami: zawodnicy Waldemara Fornalika wyglądali solidniej, choć trudno było wypracować efekty przewagi optycznej. Niebiescy trzymali się nieźle defensywnie, a i Miedziowi nie prezentowali szczególnej wizji na przełamanie szyków obronnych. Jedną z wyróżniających się postaci pierwszej połowy był debiutant – Marek Mróz. Choć gola nie strzelił (najbliżej było przy niecelnym strzale z 21. minuty), to ciągnął grę Zagłębia wtedy, gdy ruch do przodu bardzo się przydawał.
Ruch nie forsował tempa, skupiając się zwłaszcza na przyjmowaniu Miedziowych u siebie. Gdy jednak doszli do sytuacji, sektor gości wybuchł radością. W 28. minucie Tomasz Wójtowicz wrzucał z lewego skrzydła na głowę Szczepana. Napastnik mierzył nieźle, ale piłka pofrunęła w słupek. Po nim odbiła się jednak od nogi Aleksa Ławniczaka i to on zaliczył pierwsze, niestety samobójcze trafienie w meczu.
Dwa nieuznane przez VAR gole
To był wyjątkowo bolesny moment dla piłkarza Zagłębia, ale zrehabilitował się w najlepszy możliwy sposób. Po rozegraniu rzutu rożnego w 34. minucie instynktownie dołożył nogę i doprowadził do wyrównania. Wielka ulga, ale trwała niewiele ponad minutę. VAR anulował bramkę z powodu zagrania ręką w ataku.
Choć z trudem, Ruch obronił przewagę do przerwy i w drugiej części meczu pewne było, że Miedziowi muszą zintensyfikować wysiłki. Ich przewaga rosła z minuty na minutę i stadion raz jeszcze wybuchł radością w 63. minucie. Uderzał Damjan Bohar i jego strzał z ostrego kąta zasługuje na wielkie uznanie. A jednak owacja należy się też Mateuszowi Grzybkowi, który przeszedł trzech zawodników jak na treningu i oddał piłkę egzekutorowi. Gol? Nie, znów VAR unieważnił trafienie, tym razem strzelec był na spalonym.
Pomimo ogromnej frustracji, Miedziowi nie mogli się zatrzymać. Fornalik wprowadził Tomasza Makowskiego i lepiej trafić chyba nie mógł. Po kilku minutach na boisku 24-latek miał już gola, tym razem zaliczonego. Bielecki nie miał szans po rykoszecie od obrońcy. Na 20 minut przed końcem był remis 1:1, a gra niezmiennie toczyła się prawie wyłącznie na połowie Ruchu.
Kłudka na wagę zwycięstwa
Niezdolni do wyrzucenia gospodarzy spod swojej bramki, Niebiescy zostali skarceni ponownie w 81. minucie. Tym razem po kornerze do piłki dopadł Bartłomiej Kłudka i omal nie złamał poprzeczki huknięciem z dystansu. Piłka była już za linią, ale wypadła z bramki i dobijał ją na wszelki wypadek Woźniak. Był przekonany, że to on strzelił, ale nic z tego, to gol Kłudki!
Ostatni kwadrans (sędzia doliczył sześć minut) przebiegał w podobnym rytmie, przy zdecydowanej dominacji Zagłębia. Niebiescy dwukrotnie co prawda porwali się pod bramkę Miedziowych, ale bez efektu. Znacznie bliżej podwyższenia wyniku byli gospodarze, ale więcej bramek nie padło.