Stal Mielec cała, ale czy Cracovia syta? Uratowali remis 2:2, brakło ostatniego ciosu
Po sezonie 2022/23 w obu zespołach trudno było o entuzjazm. Stal Mielec do końca nie była pewna utrzymania, a wypuszczenie z rąk Saida Hamulicia rozbroiło całkowicie ofensywę Biało-Niebieskich. Cracovia kolejny raz zawiodła oczekiwania fanów, coraz rzadziej chodzących na stadion, zresztą. Kto lepiej przepracował przerwę i zrobił lepsze zakupy?
Odpowiedź w sobotnim meczu mogła być podchwytliwa. W pierwszych 10 minutach wszystko wskazywało na to, że wreszcie „zatrybił” duet Makuch-Kallman w ofensywie Pasów. Cracovia strzelała co parę minut i golem pachniało tylko po jednej stronie boiska, na drugiej grały najwyżej świerszcze. Tyle że mielczanie – po naprawdę trudnych pierwszych minutach – zebrali się do kupy i wyrównali obraz gry. W 24. minucie z wyrównania zrobiło się prowadzenie, a pierwszego gola zdobył ten, który ma zastąpić Hamulicia: Ilja Szkurin. Pierwszy mecz, pierwszy gol!
Wypożyczony z CSKA Moskwa napastnik otrzymał piłkę od Macieja Domańskiego. Niecałe 10 minut później Domański ze Szkurinem zamienili się miejscami: to Białorusin wypuścił Domańskiego przy bezradnej obronie, a ten strzelił i obił piłką Virgila Ghitę, myląc bramkarza.
Nadspodziewanie łatwo udało się wywalczyć przewagę! Pasy pozostawały bezradne i dopiero w ostatnich minutach przed przerwą ponownie kotłowało się w polu karnym Stali. Bez efektu. Skoro nie było korzyści z wrzucania piłki w pole karne, to opłaciło się uderzać z dystansu. W 54. minucie Paweł Jaroszyński dopadł do wyrzuconej ponownie z szesnastki piłki i posłał ją z najwyższą precyzją od dalszego słupka do bramki.
Jakby wywołany do odpowiedzi na pytanie „dlaczego gole musi strzelać skrzydłowy?” Kallman w parę minut oddał dwa celne strzały, oba zatrzymane przez Mateusza Kochalskiego. Cracovia złapała wiatr w żagle i już po kwadransie drugiej połowy był remis. Tym razem Michał Rakoczy sam oszukał dwóch obrońców i wsunął piłkę z dystansu po wewnętrznej stronie słupka.
Trener Kiereś zareagował błyskawicznie, czterema zmianami (w tym trzema debiutami: Wolsztyński, Stępień, Guillaumier). Udało się uspokoić grę i zmniejszyć przewagę Pasów, choć jeszcze w 80. minucie piłka obiła słupek bramki gospodarzy.
Zagrożenia ze strony mielczan nie było, skupiali się na obronie jednego punktu. To nie dziwi – drużyna jest po dużej przebudowie. Bardziej dziwił fakt, że Pasy odpuściły. To mogło zemścić się w 97. minucie, gdy młodziutki Kai Meriluoto był o włos od wykorzystania – dość przypadkowej – piłki meczowej. Kto więc lepiej zaczął sezon? Wygląda na to, że obie drużyny wciąż mają przed sobą wiele pracy.