Blamaż z Empoli na zakończenie czarnego dnia Juventusu w Serie A
Już przed meczem z Empoli Starej Damie przybyło zmarszczek od trosk, bowiem przed wyjściem na boisko Juventus spadł o pięć pozycji. I choć dyrektor Francesco Calvo zapewniał, że karne odebranie 10 punktów nie wpłynie na piłkarzy Juventusu, to na boisku wyglądało to wręcz przeciwnie.
Zawodnicy Juve wybiegli na murawę Stadio Carlo Castellani jakby zdezorientowani. Wprawdzie w pierwszym kwadransie szukali otwarcia wyniku, ale zabrakło precyzji. Nie komu innemu, jak tylko Arkadiuszowi Milikowi. Polak główkował w poprzeczkę, po czym piłka w ogólnym zamieszaniu wtoczyła się do bramki. Sędzia gola nie uznał, ponieważ zawodnicy Bianconerich utrudniali interwencję golkiperowi miejscowych.
Milik był o włos od wyprowadzenia na Juventusu na 1:0, tymczasem chwilę później przyczynił się do gola Empoli. W 17. minucie faulował w polu karnym i – choć cofał nogę – arbiter wskazał na wapno. Okazję wykorzystał Caputo, ku uciesze miejscowych. Zaledwie cztery minuty później gospodarze z Toskanii podwoili prowadzenie. Przy pierwszym strzale Wojciech Szczęsny był czujny, ale przy dobitce Luperto nie miał już najmniejszej szansy.
VAR analizował jeszcze potencjalnego spalonego, ale kibice Empoli mogli świętować, gol został utrzymany. Uskrzydleni gospodarze grali bardzo ostro i z apetytem na kolejne bramki, a Stara Dama stała zdezorientowana – przyjezdni nie mieli żadnego sposobu, by odpowiedzieć na oba ciosy. Dopiero w końcówce pierwszej połowy szarpał Vlahović, który domagał się rzutu karnego po agresywnym wejściu Vicario. Nic z tego, do przerwy Juve nie strzeliło nic.
Tuż po zmianie stron ponownie szarżował Dusan Vlahović, ale wystrzelił piłkę wysoko ponad trybuny. W rewanżu Akpa Akpro posłał z krawędzi pola karnego piłkę do środka i nawet wybiegający sprintem Szczęsny nie miał szans do niej dojść. Za to Francesco Caputo – owszem! Już w 48. minucie było 3:0 dla Empoli, a na tym Azzurri wcale nie zamierzali skończyć.
Juve z kolei długo nie miało w drugiej połowie celnego strzału i już przed godziną gry Massimiliano Allegri wprowadził cztery zmiany, zdejmując z boiska m.in. niewidocznego po przerwie Milika. Moment później trener gości wykorzystał ostatnią zmianę i trzeba przyznać, że obraz gry faktycznie stał się korzystniejszy dla Juventusu.
Za optykę punktów jednak nie ma, a na gola wciąż się nie zanosiło, gdy na zegarze został kwadrans gry. To Empoli ze swoimi kontrami wydawało się bliższe podwyższenia prowadzenia. Ostatecznie, już po 86. minucie Federico Chiesa zdołał wcisnąć Empoli gola, ale na więcej Starej Damy stać nie było.
A miejscowi? Nie mieli dość. W jednej z ostatnich kontr, już w czasie doliczonym, Piccoli ruszył na bramkę i tylko jego egoizm (nie oddał lepiej ustawionemu Stojanoviciowi) sprawił, że pozostawało 3:1. Fantastycznie interweniował w tej sytuacji Szczęsny, ale sekundy później był bezradny. Ten sam Piccoli po rzucie rożnym szczęśliwie dostał piłkę odbitą od Moise Keana, strzelając pod bliższy słupek i zamykając wynik meczu.