Inter złamał Lazio w końcówce, teraz Scudetto w nogach Napoli
Rzadko się zdarza, by kibice Napoli kurczowo zaciskali kciuki za Inter Mediolan. W ostatni dzień kwietnia, podobnie jak w 1990 roku, Neapol wyczekiwał jednak potknięcia Lazio - tym razem na mediolańskim San Siro - by móc tego właśnie dnia świętować trzecie w historii mistrzostwo.
Właśnie potknięciem pachniało przez prawie pół godziny meczu Inter-Lazio, gdy rzymskie Orły wyglądały na nieloty. Rzymianie nie stworzyli żadnej sytuacji i grali o pół tempa wolniej od rywali, podczas gdy Inter raz po raz szukał otwarcia wyniku. W 25. minucie stadion wpadł w szał radości, gdy Joaquin Correa podręcznikowo wyłożył Mychitarianowi, a ten nie pomylił się na wprost bramki. Fani zdążyli wpaść sobie w ramiona i spokojnie usiąść na miejsca, gdy minutę później sędzia gola anulował, otrzymawszy sygnalizację o spalonym Correi.
Minęły trzy minuty, a z nieba miejscowi wpadli do piekła, gdy fatalny błąd Acerbiego otworzył Lazio drogę do bramki. Luis Alberto i Felipe Anderson wykorzystali sytuację doskonale – ten pierwszy oddał piłkę drugiemu, a ten przymierzył i wyprowadził na prowadzenie Lazio, które nie zdołało do tego momentu stworzyć żadnej akcji.
Poczucie niesprawiedliwości w drużynie i wśród fanów Interu musiało być bardzo silne, ale nie złamało ich zapału do walki. Dominacja Nerazzurrich trwała, nawet jeśli Lazio mocniej stanęło na nogach i popełniało mniej błędów. Jeszcze w 40. minucie Lukaku wykładał piłkę Barelli, którego potężny strzał prawą nogą nieznacznie minął słupek, a później Darmian został szczęśliwie wyblokowany.
Końcówka pierwszej połowy przemawiała jednak za Lazio, nawet jeśli ponownie z pomocą Acerbiego. Ten przewrócił się w kluczowej sytuacji po 45 minutach i otworzył Ciro Immobile drogę do bramki Onany. Bramkarz spisał się na medal i wybił piłkę, ratując drużynę przed golem do szatni. Nieobecni w pierwszej połowie rzymianie w końcówce strzelali aż trzykrotnie.
Po zmianie stron oglądaliśmy sytuację jak z pierwszych 25 minut, tyle że Inter przy jeszcze większej dominacji miał coraz większe problemy z zagrożeniem bramce Provedela. Nieskuteczność widoczna przez cały sezon zdawała się sięgać zenitu. Lazio może i nie grało piłką, ale czekało na swoją okazję, która mogła przyjść tuż przed godziną gry. Piłka znalazła Luisa Alberto w polu karnym, jednak ten huknął zbyt blisko rąk Onany, by bramkarz nie obronił.
Nic dziwnego, że Simone Inzaghi miał dość, po 60. minucie wprowadził Lautaro Martineza i Calhanoglu, by wzmocnić ofensywę. Owoce przyszły szybko, gdy w ciągu dwóch minut bramkę Lazio ostrzeliwano z trzech kierunków. Najgroźniejszy był Dimarco, którego uderzenie Provedel ledwie zepchnął na zewnętrzną stronę słupka.
Moment później Dumfries zmarnował fantastyczną okazję na wyrównanie i frustracja na trybunach była prawie namacalna. Na 20 minut przed końcem gry Lautaro urwał się obrońcy, nie było spalonego, ale zwlekał z decyzją i nawet niecelnego strzału nie oddał. A przecież Inter musiał ratować punkty nie dla Napoli, a dla siebie. Porażka spychała ich w tabeli poza strefę dającą choćby Ligę Konferencji, gdy są półfinalistami Ligi Mistrzów! I wreszcie, w 78. minucie, po 10 nieskutecznych strzałach w samej tylko drugiej połowie, Lautaro Martinez zdołał wślizgiem wcisnąć piłkę za Provedelem, wprawiając trybuny w euforię.
Dogrywał mu Lukaku, który pięć minut później zaliczył drugą już asystę, tym razem doskonale wypatrując w polu karnym Gosensa. Zmiennik główką wyprowadził Inter na prowadzenie, a z widowni zaczęły płynąć huraganowe już śpiewy. Niemiec za gola zapłacił wysoką cenę – upadł na rękę i musiał z wielkim bólem zejść z boiska.
Maurizio Sarri próbował ratować sytuację zmianami, ale próby strzelenia drugiej bramki tylko otworzyły grę, dając gospodarzom więcej miejsca. W połączeniu z brakiem czujności w obronie oznaczało to dodatkowe kłopoty, które skrzętnie wykorzystali Nerazzurri. Lautaro Martinez wybiegł w doliczonym czasie gry i – na raty – pokonał golkipera gości po raz drugi. Takiej wygranej Lazio nie dałoby rady odebrać nawet w optymalnej formie, a dziś jej nie miało.