Remis jak święto dla Napoli, feta na stadionach w Udine i Neapolu
W czwartek oczy całych piłkarskich Włoch zwrócone były na Dacia Arenę. Udinese o nic już w tym – straconym przedwcześnie – sezonie nie gra, ale za gości mieli Napoli, które wciąż wyczekiwało swojego święta. W poprzedniej kolejce radość w Neapolu stłumiła Salernitana, dlatego kolejna okazja pojawiła się na odległej północy Włoch.
Nie tylko na Dacia Arenie pojawiły się tysiące fanów Azzurrich, ale też w Neapolu wyprzedano cały Stadio Diego Armando Maradona, gdzie transmisję Napoli prowadziło na telebimach. W pierwszych minutach zapowiadało się, że będzie co pokazać. Przed 10 minutami gry przyjezdni już dwukrotnie strzelali, raz celnie.
Nic zresztą dziwnego, wygrali 12 z 13 ostatnich meczów z Udinese, raz tylko remisując. A nawet remis dawałby im mistrzostwo już w czwartek, na pięć kolejek przed końcem sezonu Serie A. Sęk w tym, że remis błyskawicznie zaczął się oddalać. W 13. minucie zupełnie niepilnowany był w polu karnym Napoli Sandi Lovrić. Słoweniec miał czas przymierzyć i otworzył wynik ku radości kibiców Zebr.
Napoli utrzymywało się przy piłce, ale powrót do aktywnych ataków zajął dłuższą chwilę. Dopiero w 32. minucie Osimhen – choć miał dwóch obrońców na sobie – wyskoczył najwyżej i główkował tuż przy słupku. Nie po tej stronie… Pomimo kilku prób Napoli do szatni schodziło w fatalnych nastrojach, z jednym celnym strzałem z pierwszych minut.
Po powrocie na boisko Azzurri jakby zrozumieli, że nie można dłużej czekać na rozwój wydarzeń, trzeba ten mecz po prostu wygrać. Nastawienie dało efekt w 53. minucie, gdy Osimhen zdobył swojego 22. gola w tym sezonie, dobijając piłkę po rzucie rożnym. Stadion eksplodował radością – okazało się, że może nawet co drugi widz jest po stronie południowców, a spora część przyniosła pirotechnikę. Jeszcze więcej działo się oczywiście w Neapolu...
Gdy dym po golu opadł, na murawie zobaczyliśmy Piotra Zielińskiego, który na ostatnie pół godziny wszedł dopilnować korzystnego wyniku. Rezultat mógł być jeszcze lepszy, bowiem kilka minut później do bramki trafił ponownie Osimhen. Niestety, wcześniej w ataku faulował Elmas i uznania bramki być nie mogło. Czego nie zrobił wielki Victor, to chciał moment później zrobić Zieliński, ale Marco Silvestri fantastycznie wyczuł Polaka.
W dalszych minutach akcja toczyła się głównie w środku boiska, jakby obie strony po wymianie po siedmiu strzałów uszanowały wynik. Trybuny wciąż pulsowały, bo fani Udinese usilnie chcieli przekrzyczeć fetujących przyjezdnych. Napoli miało czego bronić, pomne wypuszczenia korzystnego wyniku z rąk w ostatnim meczu.
I tym razem nie wypuścili mistrzostwa z rąk, co skończyło się wtargnięciem tysięcy ludzi na murawę Dacia Areny. Co będzie się działo w najbliższych dniach w Neapolu? Pewnie będą o tym pisane książki!