Podsumowanie 24. kolejki LaLiga: Barca topi nieobliczalny Madryt
Barcelona zapewniła sobie zwycięstwo z Valencią w spotkaniu, w którym było wszystkiego po trochu. Ronald Araujo musiał poświęcić się po błędzie Julesa Kounde i otrzymał czerwoną kartkę. Goście, zajmujący przedostatnie miejsce w tabeli i wyprzedzający jedynie Elche, które po wygranej z Realem Mallorca pokazuje, że robi wszystko, by nie zostać zdegradowanym do Segunda Division, nie podjęli jednak większej walki. W każdym razie utrzymanie się przez podopiecznych Pablo Machina graniczy z cudem, ponieważ zespół zgromadził tylko 12 punktów i traci 13 do Sevilli, która o dziwo jest już na 17. miejscu w tabeli LaLiga.
Teoretycznie Valencia ma znacznie łatwiejsze zadanie, aby utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale wizyta na Camp Nou ponownie uwydatniła wszystkie problemy indolentnej drużyny prowadzonej przez trenera bez doświadczenia na elitarnym poziomie - poza jego długą karierą zawodniczą.
Wydawało się, że Ferran Torres pozostawił swój były klub przy życiu, kiedy nie udało mu się strzelić gola z jedenastu metrów, ale jego byli koledzy z zespołu (ci, którzy w nim pozostali) nie wykorzystali tego faktu. Raphinha po raz kolejny udowodnił swoją wartość i, w obliczu tak wielu nieobecności spowodowanych kontuzjami i zawieszeniem, stał się najbardziej uformowanym napastnikiem w składzie Blaugrany.
Katalończycy dostarczyli na Camp Nou być może mniej efektownego futbolu, którego zawsze domagają się kibice, ale za to uzyskali wynik, pod którym Real Madryt podpisałby się po spotkaniu na Benito Villamarin. Los Blancos ponownie popisali się słabą grą w ataku wynikającą głównie z kryzysu strzeleckiego, którego doświadczyli zarówno Vinicius Junior, jak i Karim Benzema. Mimo tego Carlo Ancelotti nie chciał wyróżnić żadnego zawodnika na pomeczowej konferencji prasowej. Ważną rolę w remisie odegrał Claudio Bravo, ale niewiele większą niż Thibaut Courtois, którego interwencje pozwoliły uchronić zespół przed porażką.
Najwyższą wygraną popisali się z kolei piłkarze Atletico Madryt, co jest tym bardziej godne uwagi, że kibice biało-czerwonych nie są przyzwyczajeni do triumfów z tak dużą różnicą bramek. Miażdżące zwycięstwo 6:1 nad Sevillą źle świadczy o Jorge Sampaolim, który nie potrafił poprawić wyników wzmocnionego zimą zespołu. Antoine Griezmann i Memphis Depay, obaj występujący w podstawowym składzie, zaprezentowali wysoki poziom. Z kolei Alvaro Morata wszedł z ławki, by zdobyć gola w 613. meczu Diego Pablo Simeone, który prześcignął dzięki temu legendarnego Luisa Aragonesa i jest samodzielnym liderem wśród trenerów z największą liczbą występów w historii Los Colchoneros oraz samodzielnym liderem w klasyfikacji szkoleniowców z największą liczbą spotkań w jednym klubie na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
Zawodnik 24. kolejki LaLiga
W swoim pierwszym meczu w podstawowym składzie Depay zdobył dwie bramki dla Atleti (w sumie ma trzy trafienia). A jednym z głównych zarzutów kierowanych do argentyńskiego trenera było to, że w pierwszych występach wykorzystywał go bardziej jako zmiennika. Holender musiał czekać aż do marca, aby stać się częścią jedenastki, ale z pewnością nie będzie to jego ostatni występ od pierwszej minuty, ponieważ odpowiedział na pokładane w nim zaufanie fantastycznym występem. To on otworzył wynik spotkania i ustawił zespół na drodze do zwycięstwa, choć Youssef En-Nesyri tuż przed przerwą dał rywalom trochę nadziei. To, co stało się później, w drugiej odsłonie meczu, jest już historią.
Bramka 24. kolejki LaLiga
Wracamy na Civitas Metropolitano, ponieważ Griezmann otworzył wynik w drugiej połowie spektakularnym strzałem sprzed pola karnego, które poleciało w prawy górny róg bramki strzeżonej przez Yassine Bono.
Było to wspaniałe uderzenie, które o to miano rywalizowało z drugim trafieniem kolegi z drużyny, Depaya. Francuz nadal pełni rolę ofensywnego lidera zespołu, który poprawił swoje wyniki w 2023 roku i jest bardzo dobrze przygotowany do rywalizacji w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie... raczej wciąż z Simeone na ławce trenerskiej.