Pogoń pokonuje Wisłę Płock w samej końcówce i wraca do gry o puchary
Początek meczu należał do drużyny Wisły Płock, która w pierwszych 20 minutach stworzyła sobie kilka dogodnych sytuacji. Najpierw z dystansu swoich sił próbował bowiem Mateusz Szwoch, a później uderzenie Dominika Furmana zostało obronione przez Dante Stipicę.
Pogoń również próbowała odgryźć się rywalom, a niezwykle aktywny od pierwszych minut był Marcel Wędrychowski, który w krótkim odstępie czasu oddał dwa groźne uderzenia. Za każdym razem górą z tego pojedynku wychodził jednak Krzysztof Kamiński.
W końcówce pierwszej połowy idealną okazję do wyprowadzenia swojej ekipy na prowadzenie miał Mateusz Szwoch, jednak jego uderzenie wylądowało na poprzeczce bramki rywali. Po drugiej stronie boiska dobrą okazję miał Kamil Grosicki, ale jego strzał z ośmiu metrów wylądował minimalnie obok lewego słupka bramki drużyny z Płocka.
Po zmianie stron najlepszą okazję do wyjścia na prowadzenie miała Pogoń. Sędzia w 55. minucie spotkania wskazał bowiem na jedenasty metr po faulu na Luce Zahoviciu.
Kowalczyk największym pechowcem niedzielnego spotkania
Do jedenastki podszedł Sebastian Kowalczyk, który zdobył gola, jednak po analizie VAR jego trafienie nie zostało uznane. Sędziowie dopatrzyli się bowiem błędu podczas egzekucji jedenastki - gracz Pogoni poślizgnął się i odbił piłkę od obu nóg, co jest zabronione, przez co jego bramka nie została ostatecznie uznana.
W dalszej fazie spotkania rywalizacja była bardzo wyrównana - raz atakowała Wisła, a innym razem to Pogoń dochodziła do głosu.
Ostatecznie końcowy głos w tym spotkaniu należał do Pogoni, która w 94. minucie za sprawą uderzenia z dystansu Wahana Biczakczjana wyszła na prowadzenie, którego już nie oddała, dopisując do swojego konta cenne trzy punkty.