Premier League. Manchester City remisuje, Arsenal pewnie pokonuje Brighton
Po przegraniu sześciu z ostatnich ośmiu meczów ligowych Everton musiał stawić czoła mistrzowi Premier League. Już na początku meczu The Toffees otrzymali znak ostrzegawczy, gdy Erling Haaland doszedł do prostopadłego podania od Kevina De Bruyne i uderzył z ostrego kąta w boczną siatkę. Reprezentant Norwegii nie zatrzymywał się jednak i w 24. minucie powiększył swój imponujący dorobek bramkowy, strzelając gola prawą nogą po podaniu Riyada Mahreza.
Chociaż gospodarze po tej bramce zdjęli nieco nogę z gazu, byli bliscy podwojenia przewagi na chwilę przed zakończeniem pierwszej połowy spotkania. De Bruyne dośrodkowywał z rzutu wolnego, jednak strzał głową byłego obrońcy Evertonu, Johna Stonesa, trafił w słupek bramki strzeżonej przez Jordana Pickforda.
Na początku drugiej odsłony spotkania nastąpiła sześciominutowa przerwa z powodu problemu z wyposażeniem technicznym sędziego asystenta. Po niej lepiej prezentowali się gracze Evertonu, którzy w 64. minucie wyrównali stan spotkania. Demarai Gray popędził w stronę bramki przeciwnika, znalazł sobie miejsce w polu karnym i nieatakowany przez nikogo pięknym strzałem umieścił piłkę w górnym rogu bramki The Citizens.
Gdy spotkanie wkroczyło w końcową fazę, podopieczni Pepa Guardioli rozpoczęli desperackie poszukiwanie zwycięskiego gola. Dogodną szansę po podaniu de Bruyne zmarnował m.in. Mahrez. Gospodarze ostatecznie nie byli w stanie wykorzystać 11 minut doliczonego czasu gry, zdobywając tylko jeden punkt w dwóch ostatnich spotkaniach ligowych na Etihad Stadium.
W ten sposób Manchester City dał okazję Arsenalowi, aby w kolejnym spotkaniu tego dnia powiększył prowadzenie w tabeli, a zawodnicy Franka Lamparda zyskali kolejny punkt oddalający ich od miejsca spadkowego.
Uczeń przerasta mistrza
Mikel Arteta jeszcze kilka sezonów temu był asystentem Guardioli, a teraz samodzielnie prowadzi Arsenal. I w tym sezonie zespół z Londynu prezentuje się naprawdę doskonale. Wygrał już pierwszy mecz po mundialowej przerwie (z West Hamem 3:1), a teraz pojechał na spotkanie do Brighton.
Ostatnia rywalizacja w Premier League w 2022 roku zaczęła się dla jego ekipy idealnie. The Gunners za sprawą Bukayo Saki objęli prowadzenie już w drugiej minucie. Gospodarze próbowali jak najszybciej odpowiedzieć na tę bramkę. Kilka okazji miał choćby Leandro Trossard, ale nie udało mu się pokonać Aarona Ramsdale'a. Za to prowadzenie podwyższył Arsenal. W 39. minucie w polu karnym świetnie odnalazł się Martin Odegaard, który przejął odbitą piłkę i umieścił ją w siatce.
Na drugą część spotkania zawodnicy Brighton wyszli bardzo zmotywowani, ale już w pierwszej akcji dla rywali stracili kolejnego gola. Tym razem do odbitej futbolówki najszybciej doskoczył Eddie Nketiah i podwyższył wynik spotkania na 3:0.
Zawodnicy Roberto De Zerbiego nie zamierzali się jednak poddawać. Konsekwentnie dążyli do zdobycia kontaktowego gola i udało im się to w 65. minucie meczu. Kaoru Mitoma znalazł sobie trochę miejsca w polu karnym i pokonał golkipera. Drużyna Brighton nabrała nieco wiatru w żagle i tworzyła sobie następne okazje. Jednak to goście zdobyli kolejną bramkę. Po szybkim kontrataku Odegaard posłał precyzyjne podanie do Gabriela Martinellego, a ten podwyższył rezultat na 4:1.
To wciąż nie załamało zespołu gospodarzy. Dzięki uporowi Evan Ferguson wykorzystał błąd defensywy Arsenalu i z niewielkiej odległości posłał piłkę do siatki, zmniejszając straty na 2:4. To znów dodało drużynie skrzydeł. Piłkarze kontynuowali ataki na bramkę rywala i próbowali kreować kolejne okazje. W 91. gola znów zdobył Mitoma. Wydawało się, że gracze Brighton łapią kontakt z przeciwnikiem, ale ich radość trwała krótko, gdyż sędzia słusznie odgwizdał spalonego.
Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie. Trzy cenne punkty zainkasował Arsenal, umacniając się dzięki temu na pierwszym miejscu w tabeli.