Prezes Polskiego Związku Tenisowego wierzy w dobre wyniki polskich zawodników jesienią
Polscy tenisiści nie zaliczą do udanych startów zakończonego w niedzielę wielkoszlemowego US Open. Iga Świątek pożegnała się z rywalizacją na etapie ćwierćfinału, a Hubert Hurkacz odpadł w drugiej rundzie i głośno było nie o jego występie, a o tym, że postanowił rozstać się trenerem Craigiem Boyntonem.
Prezes PZT wierzy, że niebawem nadejdą lepsze występy czołowych polskich zawodników.
"Iga ma profesjonalny i kompletny team, który już wiele razy udowodnił, że radzi sobie z problemami i po kilku słabszych startach przychodzą zwycięstwa. Świątek jest sportowcem z krwi i kości. Sama sobie nałożyła ogromną presję przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu. Bywały głosy zawodu, że nie zdobyła tytułu mistrzowskiego. Ja się cieszę i jestem dumny z pierwszego medalu olimpijskiego w historii polskiego tenisa i uważam to osiągnięcie za sukces" – skomentował ostatnie występy 23-letniej raszynianki Łukaszewski.
W US Open zwyciężyła Aryna Sabalenka i nieco zmniejszyła rankingowy dystans do Świątek. Nadal on wynosi jednak ponad dwa tysiące punktów.
"Sabalenka wykonała w ostatnich miesiącach bardzo duży postęp. Jej tenis jest bardziej urozmaicony. Przed Igą trudny czas. Będzie musiała bronić punktów za ubiegłoroczne triumfy w Pekinie i Cancun. Wierzę, że to jednak Polka zakończy sezon na pozycji liderki listy WTA" – zaznaczył szef PZT.
Dużym echem odbiło się rozstanie duetu Hurkacz – Boynton.
"Hubert jest już doświadczonym tenisistą i na pewno to, co się wydarzyło, nie wynikało z impulsu chwili i niesatysfakcjonującego występu w Nowym Jorku. To nie był nerwowy ruch. Hubert Boyntonowi wiele zawdzięcza, ale po pięciu latach w takich relacjach dochodzi do przyzwyczajenia. Reakcje są przewidywalne. Hubert ciągle może się rozwijać. Niekiedy bywa tak, że efekt nowej miotły jest widoczny od razu" – uważa Łukaszewski.
Słabszy wynik Hurkacza może także wynikać z kontuzji, jakiej nabawił się na Wimbledonie.
"Hubert w tym sezonie skupił się na poprawie gry na nawierzchniach ziemnych. Zależało mu na dobrym wyniku na igrzyskach w Paryżu. Niestety, kontuzja wykluczyła go ze startu olimpijskiego, a na treningi gry na kortach twardych nieco zabrakło czasu" – wskazał.
Za sukces w Nowym Jorku należy uznać awans do turnieju głównego Maksa Kaśnikowskiego. Ta sama sztuka nie udała się natomiast wracającemu do gry Kamilowi Majchrzakowi.
"Trochę szkoda, że Maksowi nie udało się przejść pierwszej rundy turnieju głównego, a było blisko. W nim widoczna jest zadziorność i determinacja, by osiągnąć zamierzony cel. Natomiast Kamil imponuje pracowitością. Cieszy, że oni dwaj są blisko siebie w rankingu i zacisnęli więzi, często wspólnie trenując. Jestem przekonany, że niebawem obaj będą notowani w Top 100 rankingu ATP" – podsumował prezes PZT.
Obaj tenisiści zagrają w reprezentacji Polski w weekendowym meczu Pucharu Davisa z Koreą Południową w Zielonej Górze. Stawką będzie miejsce w przyszłorocznych kwalifikacjach do turnieju finałowego.