PŚ w łyżwiarstwie szybkim. Trener Abratkiewicz: Czas pracuje na naszą korzyść
Reprezentacja od poniedziałku przebywa w Chinach, gdzie odlicza ostatnie godziny przed startem w drugich w sezonie zawodach PŚ. Biało-czerwoni na inaugurację prestiżowego cyklu radzili sobie ze zmiennym szczęściem, ale na najlepsze czasy i miejsca ma dopiero przyjść pora - w przyszłorocznych mistrzostwach świata i Europy. Na lekceważenie pucharowych obowiązków nie ma jednak przyzwolenia – w grze są bowiem kwalifikacje na docelowe imprezy czy pule zawodnicze na przyszły sezon PŚ.
"W PŚ w Obihiro nie wszyscy pojechali na miarę możliwości, ale czas będzie pracował na naszą korzyść. Myślę, że można być zadowolonym z występów drużyn. Kobiety, jadąc w nowym składzie z Natalią Jabrzyk, osiągnęły w zasadzie swoje maksimum na ten moment i każdy kolejny start będzie dla nich doświadczeniem. Przewaga czołowej trójki, czyli Japonii, Kanady i Holandii, jest dość duża. Z kolei mężczyźni w zespole pojechali przyzwoicie, ale tuż po nich jechali Chińczycy, którzy znali nasz czas i zdołali +urwać”+ sekundę nad nami. Dalej walczymy o grupę A, bo z pewnością jest na to szansa. Cieszy także forma Martyny Baran, która w Chinach zadebiutuje w najlepszej dwudziestce sprinterek na 500 metrów. Awans do grupy A na pewno ją zmotywuje i pozwoli uwierzyć w siebie" - zapewnił Paweł Abratkiewicz, główny trener reprezentacji Polski.
W ubiegły weekend w Japonii biało-czerwoni raz zameldowali się w czołowej trójce. W ostatniej z rozgrywanych konkurencji polska sztafeta mieszana w składzie Karolina Bosiek i Damian Żurek przegrała jedynie z Holendrami.
"Pierwszy raz rywalizowaliśmy w takiej formule i jest to konkurencja, gdzie będziemy mogli coś ugrać dla siebie. Ważne będzie zdobywanie doświadczenia, a szansa na następne doskonałe wyniki na pewno się pojawi" - podsumował trener.
W programie najbliższego PŚ w Pekinie pierwszy raz w tym sezonie pojawi się rywalizacja drużyn sprinterskich. Dla polskich zawodników to doskonała okazja do powiększenia dorobku. Tercet sprinterów Marek Kania, Piotr Michalski i Żurek w ubiegłym roku wygrał zawody PŚ w Calgary, a w mistrzostwach Europy w Heerenveen wywalczył brązowy medal.
"W tej grupie mamy za sobą kilka dobrych startów, a to ważne, żeby mieć do siebie zaufanie i wiedzieć, jak rozgrywać te biegi. Na pewno jako drużyna jesteśmy bardzo mocni i reszta świata jest tego świadoma. Sprawa końcowego wyniku jest otwarta, bo decydują drobne różnice, ale z naszej strony na pewno będzie walka. Znamy smak nawet złota, więc wiemy, jak to jest stanąć na podium i nie chcemy sobie odmówić tej przyjemności. Start w Japonii nie był zbyt miarodajny i to PŚ w Pekinie tak naprawdę będzie weryfikacją, w którym miejscu jesteśmy na ten moment" - powiedział Michalski.
Początek trzydniowych zawodów PŚ w Pekinie w piątek 17 listopada.