Raków Częstochowa odskoczył Legii Warszawa na dziewięć punktów i zmierza po tytuł
Spotkanie w Białymstoku zaczęło się po myśli gospodarzy. Już w trzeciej minucie Jesus Imaz kopnął z boku boiska i jego słodką tajemnicą pozostanie, czy dośrodkowywał, czy strzelał, ale piłka przelobowała nie najlepiej ustawionego bramkarza Rakowa i znalazła się w siatce. Hiszpan strzelił 10. gola w sezonie i objął samodzielne prowadzenie w klasyfikacji strzelców, a Jagiellonia wyszła na prowadzenie.
Krótko przed przerwą lider wyrównał po efektownym uderzeniu Brazylijczyka Jeana Carlosa Silvy, a kwadrans przed końcem gry sukces częstochowianom zapewnił strzałem głową czeski obrońca Tomas Petrasek.
"Nie ma to, jak dobrze rozpocząć weekend i zdobyć trzy punkty w spotkaniu inaugurującym kolejkę. Można teraz spokojnie obserwować wszystkie mecze. Był to bardzo intensywny mecz widać, że Jagiellonia włożyła wszystkie siły, żeby nam się przeciwstawić i w pierwszej połowie rzeczywiście sprawiła nam sporo trudności. Jednak ta pierwsza połowa dużo ją kosztowała, widać było, że w drugiej już tego tempa nie wytrzymała. Cieszymy się, bo wygraliśmy na wyjeździe z drużyną, która – tak jak my – do tej pory była niepokonana w tej rundzie" - podsumował trener gości Marek Papszun.
Niepokonany wiosną Raków odniósł trzecie zwycięstwo i prowadzi w tabeli z dorobkiem 52 punktów. Jego przewaga nad drugą Legią wzrosła do dziewięciu punktów, gdyż warszawski zespół w długo wyczekiwanym przy Łazienkowskiej klasyku polskiej ligi zremisował z Widzewem Łódź 2:2.