Raków robi swoje, o stylu można zapomnieć
W mało której lidze największą gwiazdą jest arbiter spotkania, ale że mecz Rakowa Częstochowa z Piastem Gliwice sędziował Szymon Marciniak, to inaczej być nie mogło. Z rąk prezesa PKO BP Ekstraklasy otrzymał pamiątkową tablicę za sędziowanie w finale Mistrzostw Świata 2022 i dopiero wtedy mecz mógł się zacząć.
Częstochowianie dzień wcześniej podśmiewali się z ligowych rywali, że ich murawy śnieg nie zasypał, ale mogło im być nie do śmiechu już po kilku minutach gry. Gdyby w 7. minucie Kądzior miał więcej zimnej krwi i posłał piłkę w światło bramki, pod Jasną Górą zapachniałoby sensacją. A przecież pierwszego meczu w 2023 Raków nie wygrał…
Zawodnicy Rakowa nie chcieli o tym słyszeć i od pierwszych minut przeważali, chcąc jak najszybciej uzyskać przewagę. Najwięcej strachu Frantiskowi Plachowi napędził Ivi Lopez i to właśnie on zaczął akcję z 40. minuty, po której piłka chwilę tańczyła między nogami na linii bramkowej. Ostatecznie Marciniak wskazał środek boiska, dyskusji nie było. No, chyba że na temat autora, ponieważ długo nie było wiadomo, kto przepchnął piłkę za linię. Ostatecznie samobójcze trafienie przypisano Jakubowi Czerwińskiemu.
Po zmianie stron rozpadał się śnieg, utrudniając i tak nie najpiękniejszą grę. Ostatecznie piłkę zmieniono na odblaskową, choć i tak z trybun nie było jej za bardzo widać między coraz grubszymi śnieżnymi krupami. Pomimo przewagi Rakowa niemal w każdej metryce, to Piast był groźniejszy w ostatnim kwadransie meczu, a szczególnie Kamil Wilczek. To on oddał jedyny celny strzał zespołu z Gliwic, choć o samym uderzeniu trudno powiedzieć wiele dobrego.