Rangers wciąż w pościgu za Celtikiem po niesamowitym meczu w Aberdeen
Jeśli, podobnie jak my, rzadko zaglądacie na szkockie boiska, to mamy dwie kluczowe informacje. Na czele tabeli jest Celtic ze zdecydowaną przewagą (45 pkt), a już po 16 kolejkach jedyną drużyną mogącą zagrozić The Bhoys są ich sąsiedzi z niebieskiej części Glasgow. Rangers mają 39 punktów i jeden mecz rozegrany więcej, podczas gdy trzecie Aberdeen traci do Celtiku już 20 oczek.
Sytuacja w tabeli Premiership byłaby jeszcze bardziej jednoznaczna, gdyby nie wtorkowy pojedynek za plecami liderów. Rangers pojechali do Aberdeen i stosunkowo szybko objęli prowadzenie. W 12. minucie Fashion Sakala miał sporo szczęścia w przyjęciu piłki, jego pierwszy strzał był słaby, ale dobijał skutecznie.
Obie strony mogły strzelić przynajmniej po jednej bramce jeszcze w pierwszej połowie, a Aberdeen nawet dwie. Gospodarze wykorzystali ostatnią swoją sytuację, gdy w 45. minucie z wolnego przymierzył Duk. Lepszy bramkarz może miałby tę piłkę na rękach, ale Allanowi McGregorowi jednak brakło.
Po przerwie wspaniałym uderzeniem zza pola karnego popisał się Leighton Clarkson wypożyczony z Liverpoolu i po 53 minutach było już 2:1 dla The Dons. Taki wynik utrzymał się do końca regulaminowego czasu gry i oznaczał, że strata Rangers do Celtiku wyniesie aż 9 punktów zanim ten drugi choć dotknie piłki w 17. kolejce.
Wtedy jednak do gry wchodzi, cały na biało (i niebiesko...), Scott Arfield. Wprowadzony w drugiej połowie joker najpierw w 95. minucie dobijał wypluty przez bramkarza strzał Kenta, by dwie minuty później wyprowadzić Rangers na prowadzenie. I choć jego wcisk przypieczętował zwycięstwo, to jedynym pięknym elementem tej akcji było opanowanie Malika Tillmana na skrzydle, który najpierw zakręcił dwóch obrońców, a potem dośrodkował pomiędzy nimi.
Dziś o 20:45 Celtic dostanie swoją szansę powiększenia przewagi nad The Gers. Przeciwnikiem przewodzących w tabeli The Bhoys będzie szóste Livingston.