Real znowu traci punkty. W dodatku po golu samobójczym i niewykorzystanym karnym
Problemy Królewskich zaczęły się dzisiaj jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Nie dość, że urazy w ekipie Carlo Ancelottiego leczą Karim Benzema, Ferland Mendy czy Eder Militao, to jeszcze na rozgrzewce przed dzisiejszym spotkaniem kontuzji doznał Thibaut Courtois. Między słupkami gości awaryjnie musiał więc stanąć Andrij Łunin, a na ławce rezerwowych Realu usiadło zaledwie ośmiu zawodników.
Ukraiński bramkarz piłkę z siatki musiał wyciągać już w 13. minucie, jednak akurat w tej konkretnej sytuacji kapitulowałby pewnie każdy bramkarz świata, włącznie z wykluczonym z dzisiejszego występu Courtois. Piłkę w pole karne dośrodkowywał Daniel Rodriguez, a swego rodzaju lobem po uderzeniu głową popisał się... Nacho. Długo wydawało się, że to piękna bramka Vedata Muriqiego, ale powtórki pokazały, że to hiszpański stoper zaskoczył w ten sposób swojego bramkarza.
Królewscy dość szybko musieli więc gonić wynik, ale już od pierwszego gwizdka było widać, że są oni dzisiaj apatyczni i bezradni, a problem sprawia im każde pojawienie się z piłką blisko bramki Mallorki. Gospodarze byli zdyscyplinowani w defensywie, a mając w dodatku prowadzenie, mogli schować się w okopach i tylko czekać na ruch rywala. Ten jednak nie nastąpił. Przez całą pierwszą część spotkania goście nie oddali żadnego celnego strzału.
Po przerwie w grze Królewskich wciąż brakowało animuszu. Dość szczęśliwie w 59. minucie otrzymali oni jednak rzut karny. Do piłki w polu karnym zmierzał Vinicius Junior, który uprzedził bramkarza Mallorki, a ułamek sekundy później został przez niego wycięty.
Do piłki podszedł Marco Asensio, a na linii bramkowej w swoje gierki psychologiczne grał Predrag Rajković. Serb na tyle przedłużał moment wykonania jedenastki, że widocznie udało mu się wyprowadzić z równowagi hiszpańskiego strzelca. Bramkarz rzucił się idealnie tam, gdzie zmierzała piłka, przez co wciąż utrzymywał czyste konto.
Z każdą minutą gra coraz bardziej pasowała gospodarzom. Wytrącali oni rywali z rytmu piłkarzy Realu, regularnie prokowali lub faulowali Viniciusa, dostając za to zresztą żółte kartki. Ancelotti wprowadził więc na murawę Lukę Modricia i Toniego Kroosa, by nieco uporządkować sytuację na placu gry, lecz efektów wciąż nie było widać.
W końcówce Real poszedł odważniej po bramkę, która dałaby im chociaż punkt, który i tak nie zadowalałby przecież mistrzów Hiszpanii. Swoją okazję miał Mariano Diaz, jednak oddawał strzał z bardzo trudnej pozycji, niecelną próbą z dystansu popisał się za to Kroos. Real na tyle ryzykował, że o mało co nie stracił drugiej bramki dzięki kontrze gospodarzy.
Ostatecznie więcej bramek już nie padło. Gracze Mallorki nie dość że maksymalnie obrzydzili grę w piłkę dzisiejszemu faworytowi, to jeszcze zgarnęli komplet punktów. Real traci więc kolejne punkty, przez co daje szansę Barcelonie na ucieczkę na aż osiem punktów w tabeli.