Remis na Santiago Bernabeu. Coraz większa strata Realu do Barcelony
Mecz na Santiago Bernabeu od samego początku toczył się w szybkim tempie. Nieznaczną przewagę miał Real Madryt, ale pierwszą dogodną sytuację stworzyli sobie gracze Imanola Alguacila. W 6. minucie dobre dośrodkowanie posłał Aihen Munoz, ale Alexander Sorloth nie zdążył dobiec do piłki.
Chwilę później szarżę w polu karnym Realu Sociedad przeprowadził Karim Benzema, ale ostatecznie obrońcy zdołali go powstrzymać. Z kolei w 14. minucie doskonałą okazję na otwarcie wyniku miał Vinicius Junior. Brazylijczyk efektownie minął Igora Zubeldię, zakładając mu popularną "siatkę", ale jego strzał przeleciał obok bramki strzeżonej przez Aleksa Remiro.
W pewnym momencie inicjatywę w meczu przejął zespół gości. Efektem tego było mocne, choć niecelne uderzenie Asiera Illarramendiego - byłego gracza Królewskich.
W kolejnym kwadransie gra nieco się uspokoiła, choć kibice byli świadkami kilku przebojowych prób przedarcia się przed defensywę w wykonaniu Viniciusa, Rodrygo oraz Eduardo Camavingi. Zabrakło jednak opanowania i precyzji przy ostatnim podaniu.
W 31. minucie mocny strzał oddał Toni Kroos, ale bramkarz z najwyższym trudem zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Chwilę później podobnie uderzał Benzema, jednak w tej sytuacji golkiper znów zachował czujność.
Za aktywność i wielką ochotę do gry w pierwszej połowie warto pochwalić również Daniego Ceballosa. Hiszpan świetnie rozprowadzał piłkę i nadawał tempo kolejnym akcjom. W 44. minucie po jednym z zagrań Hiszpan został brutalnie sfaulowany na własnej połowie przez Braisa Mendeza. Dziwne, że gracz Realu Sociedad nie otrzymał w tej sytuacji przynajmniej żółtej kartki.
Przed przerwą bramki nie padły, choć po błędzie defensywy Basków blisko zdobycia gola był Benzema. Zachowanie czystego konta goście znów zawdzięczali swojemu bramkarzowi.
Kolejne próby, Remiro niczym ściana
Druga odsłona meczu zaczęła się od świetnej akcji duetu Benzema-Vinicius. Napastnik próbował przerzucić piłkę nad bramkarzem, ale znów lepszy okazał się Remiro. W 60. minucie bramce Realu zagroził z kolei Takefusa Kubo, czyli gracz, który wciąż marzy o występach w Los Blancos. Jednak tym razem na wysokości zadania stanął Thibaut Courtois.
Do końca spotkania Real był stroną przeważającą, ale tego dnia piłkarze Królewskich nie potrafili znaleźć sposobu na bramkarza rywali. Wielokrotnie atomowe strzały prezentował Federico Valverde. Swoich szans szukali wprowadzeni na boisko Luka Modric oraz Marco Asensio. Jednak także ich próby nie zakończyły się powodzeniem.
Ostatecznie drużyny podzieliły się punktami i zachowały swoje pozycje w tabeli LaLiga. Gospodarze mogą być naprawdę niepocieszeni, gdyż nie udało im się zmniejszyć dystansu do prowadzącej Barcelony.