Ruch i ŁKS dzielą się punktami, Wisła pewnie wygrywa przed przerwą na kadrę
Biała Gwiazda wykonała swoje zadanie
Jako pierwsza w 24. kolejce zaprezentowała się Wisła Kraków, która mierzyła się na wyjeździe ze Skrą Częstochowa. Biała Gwiazda może nie rozegrała tak udanego spotkania, jak z GKS-em Tychy, ale pewnie wygrała. Wisła na początku spotkania miała problem z agresywnie grającą Skrą, jednak z biegiem czasu przejmowała kontrolę na boisku. Jeszcze przed przerwą po znakomitym podaniu Jamesa Igbekeme sytuację sam na sam wykorzystał Alex Mula, dla którego było to pierwsze trafienie w barwach Białej Gwiazdy.
Wisła przyzwyczaiła kibiców do tego, że wiosną lubi przycisnąć rywala w drugiej połowie. Tak też zrobiła, bo już w 53. minucie po indywidualnej akcji Angela Rodado, piłka odbiła się do Mateusza Machała i wpadła do siatki. Niecałe dziesięć minut później Miki Villar wykorzystał dobre podanie Luisa Fernandeza i Biała Gwiazda ustaliła wynik meczu na 3:0.
Wisła w ostatnich pięciu meczach aż 12 z 13. goli strzeliła w drugiej połowie spotkania. 13-krotny mistrz Polski lubi dać pograć rywalowi, zmęczyć go, a w drugich częściach meczu dokonywać destrukcji. Świadczy to o dobrym przygotowaniu motorycznym zespołu Radosława Sobolewskiego, który wiosną wygrał wszystkie sześć rozegranych spotkań. Wisła ruszała do tej rundy ze stratą dziesięciu punktów do drugiego i trzynastu do pierwszego miejsca. Teraz różnica wynosi odpowiednio cztery i sześć oczek.
Biała Gwiazda po przerwie na reprezentację będzie miała trudny terminarz i wtedy naprawdę okaże się, czy jest w stanie powalczyć o bezpośredni awans, ale na ten moment wygląda na najlepszy i najbardziej stabilny zespół w Fortuna 1. Lidze.
Podział punktów w Niepołomicach
Spotkanie w Niepołomicach było również ważne w kontekście układu tabeli, ponieważ grały ze sobą drużyny, które walczą o miejsce w barażach. Mecz w pierwszej części był wyrównany, ale to Puszcza wyszła na prowadzenie chwile przed przerwą. Podbeskidzie straciło piłkę na własnej połowie, ta trafiła pod nogi Lucjana Klisiewicza, ten dograł ją w pole karne, a tam akcję sfinalizował Emile Thiakane.
Gdy wydawało się, że trzy punkty zostaną w Niepołomicach, to tuż przed końcem meczu Podbeskidzie wyrównało z rzutu karnego. Jedenastkę na gola zamienił Goku i oba zespoły podzieliły się punktami. Puszcza wiosną nie imponuje taką formą, jaką prezentowała na jesieni, kiedy bywała nawet na pierwszym miejscu w tabeli, a zakończyła rundę tylko za ŁKS-em.
Puszcza rozegrała pięć spotkań. Przegrała ze Stalą Rzeszów i Ruchem Chorzów, zremisowała z Chojniczanką i Podbeskidziem i wygrała z ŁKS-em. Czeka ich jeszcze do rozegrania zaległe starcie z Termaliką. Wprawdzie ekipa z Niepołomic miała teraz trudny terminarz i po przerwie reprezentacyjnej czekać ich będzie więcej teoretycznie łatwiejszych spotkań.
Podbeskidzie natomiast gra bardzo w kratkę. Potrafiło rozbić przed własną publicznością Chrobrego Głogów 6:0 i pokonać GKS Tychy, ale z drugiej strony przegrało ze znajdującą się w strefie spadkowej Skrą Częstochowa i zremisowało z Odrą Opole oraz GKS-em Katowice, czyli zespołami z dolnej części tabeli.
Aktualnie Puszcza zajmuje piąte miejsce i traci do drugiego Ruchu Chorzów już siedem punktów, ale ma zaległe spotkanie do rozegrania. Podbeskidzie plasuje się na siódmym miejscu i ma na koncie trzy punkty mniej niż Puszcza i dwa starty do szóstej Arki Gdynia.
Hit na remis po emocjonującym spotkaniu
Ruch Chorzów podejmował ŁKS Łódź w hicie 24. serii gier na zapleczu Ekstraklasy. Spotkanie rozpoczęło się dobrze dla gości, którzy w 26. minucie wyszli na prowadzenie. Ruch jednak się nie podłamał i zadał dwa szybkie ciosy. Cztery minuty po trafieniu ŁKS-u doprowadzili do wyrównania, a siedem później było już 2:1. ŁKS zdołał wyrównać jeszcze przed przerwą i zwiastowało to sporo emocji w drugiej części meczu.
Bliżej zwycięstwa był ŁKS, który na dziesięć minut przed końcem wyszedł na prowadzenie po samobójczym golu Macieja Sadloka. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się wygraną gości, to do siatki trafił Ruch, ale trafienie nie zostało uznane z powodu zagrania piłki ręką. Gospodarze jednak dopięli swego w 11. minucie doliczonego czasu gry, kiedy wykorzystali rzut karny.
Ostatecznie w Chorzowie oba zespoły podzieliły się punktami, co na pewno nie cieszy żadnej z nich, ponieważ czują na plecach oddech rozpędzonej Wisły Kraków, która w ciągu sześciu kolejek zmniejszyła stratę do czołowej dwójki o połowę. Oba zespoły jeszcze czekają bezpośrednie starcia z Białą Gwiazdą i być może będą miały one decydujący wpływ na kształt czołowej dwójki na koniec sezonu.
Straty Termaliki i Arki
Bruk-Bet Termalica Nieciecza mierzyła się w tej serii gier ze Stalą Rzeszów, która również ma aspiracje do miejsc barażowych i prezentuje się bardzo dobrze przed własną publicznością. Tym razem kibice w Rzeszowie musieli długo czekać na pierwsze trafienia, ale kiedy już otworzył się worek, to padał gol za golem.
Gospodarze wyszli na prowadzenie w 71. minucie, a piłkę do siatki skierował Dawid Olejarka, sześć minut później było już 2:0 po tym, jak Bartłomiej Poczobut wykorzystał rzut karny.
Słoniki szybko odpowiedziały. Dośrodkowanie w pole karne przedłużył zawodnik Stali, a piłkę do siatki z ostrego kąta wpakował Marcel Błachewicz. Termalika wyrównała na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Dograna została piłką z rzutu wolnego na wysokości pola karnego, tam było sporo zamieszania, a najlepiej odnalazł się w nim Muris Mesanović, który z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce.
Taki wynik sprawdził, że Termalika znajduje się na czwartym miejscu ze stratą dwóch oczek do Wisły Kraków i sześciu do Ruchu Chorzów, ale ma jeszcze jedno zaległe spotkanie do rozegrania. Stal Rzeszów wiosną zawodzi i w tej chwili zajmuje dziewiąte miejsce ze stratą sześciu oczek do Arki Gdynia, która zamyka strefę barażową.
Arka Gdynia wiosną jest nieprzewidywalna. Potrafiła łatwo pokonać Sandecję Nowy Sącz (3:0) czy Resovię Rzeszów (4:0) i wygrać z Zagłębiem Sosnowiec (2:1), ale ostatnie dwa mecze były bardzo słabe w ich wykonaniu.
Najpierw przed własną publicznością Arka przegrała 0:1 z Górnikiem Łęczna, a w poprzedni weekend zremisowała na wyjeździe z Odrą Opole, mimo że rywale od 55. minuty grali w osłabieniu. Wcześniej Arka przegrała w Gdyni z Wisłą Kraków (1:3), grając dobry mecz, ale nie potrafiąc udokumentować swojej przewagi.
Arka w Opolu przegrywała do przerwy 0:1 po trafieniu Mateusza Kamińskiego. Odpowiedziała chwilę po przerwie trafieniem Huberta Adamczyka z rzutu karnego. W 55. minucie czerwoną kartkę zobaczył Łukasz Kędziora i wydawało się, że Arka przyciśnie i wygra z Odrą. Tak się jednak nie stało, wywiozła z Opola zaledwie punkt i wraca do Gdyni ze sporym niedosytem.