Rybakina znów znalazła sposób na Świątek. Polka odpadła z Australian Open
O niedzielnym meczu wielkoszlemowych mistrzyń mówiono jako przedwczesnym finale i nie chodzi wcale o sloty meczowe, za które krytykowani są organizatorzy Australian Open. Zresztą, pełne trybuny Rod Laver Areny potwierdzały ciężar gatunkowy tego pojedynku. Tym razem nie było jednak klasyku do wspominania latami, polska liderka rankingu WTA uległa Kazaszce w dwóch setach, po 89 minutach.
W mecz znacznie lepiej weszła Rybakina, która zresztą imponowała skupieniem przez cały mecz, nie dając się ponieść emocjom nawet w chwilach dominacji, gdy o utratę koncentracji łatwo. Już w pierwszym gemie Kazaszka doprowadziła do przełamania (pomimo 40-0 na korzyść Świątek), stawiając się w dominującej pozycji. Iga podjęła rękawicę i po zaciętym, przegranym drugim gemie szybko rozstrzygnęła na swoją korzyść trzy kolejne.
Co jednak Polce przychodziło z mozołem, Kazaszka zdawała się uzyskiwać z łatwością, zachwycając returnem i notując asy serwisowe. Jeden z nich skończył pierwszego seta. W drugim widać było, że Iga nie zamierza sprzedać skóry łatwo. Siłą wzięła pierwsze gemy, by jednak później dać się dojść. Polka notowała więcej błędów i gorsze wybory, a w ostatniej wymianie drugiego seta wyglądała na pogodzoną z sytuacją.
Tym samym nie udało się jej powtórzyć ubiegłorocznego wyniku z Melbourne, jakim był awans do półfinału. Skończyła ona rywalizację na tym samym etapie co w 2020 oraz 2021 roku, gdy także odpadała w czwartej rundzie.
Świątek kolejną faworytką wracającą do domu
By długo nie szukać, dokładnie w tym samym czasie na innym korcie w Melbourne z Australian Open żegnała się Coco Gauff. Obie z Igą Świątek dołączają z kolei do Ons Jabeur, która wcześniej wypadła z rozgrywek. Wraz z odpadnięciem Igi doszło do historycznej sytuacji: po raz pierwszy w erze Open doszło do sytuacji, w której w męskim i żeńskim singlu do ćwierćfinału nie doszedł nikt z dwójki faworytów.