Polskie siatkarki rozbite przez Brazylię, w ćwierćfinale zagrają z USA
Faza grupowa turnieju olimpijskiego nie mogła się skończyć pyszniej: niepokonane drużyny Brazylii i Polski grały o to, z kim spotkają się w dalszej walce o medale. Cztery z pięciu ostatnich meczów wygrywały Canarinhas, więc i one były faworytkami niedzielnego spotkania.
Szybkie przejęcie kontroli przez Brazylijki
Mecz zaczął się radośnie dla polskich kibiców, od dwóch skutecznych ataków Korneluk i Stysiak. Uśmiechy szybko jednak zrzedły, ponieważ pierwszy set zaczął przeciekać przez palce. Z prowadzenia 7:4 zrobiło się 7:9 i Biało-Czerwone nie wiedziały, jak zareagować. Przy bardzo słabym przyjęciu po polskiej stronie siatki i bez sprawnego bloku ataki Gabi, Rosamarii i Thaisy raz za razem przynosiły punkty.
Jeszcze przy wyniku 13:12 Polki prowadziły, by chwilę później obudzić się z wynikiem 14:20. Stratę udało się podgonić do 18:20, ale pierwsza odsłona musiała już paść łupem Latynosek. Tak też się stało (25:21).
Niesamowity finał drugiej partii
Druga cześć spotkania zaczęła się jeszcze bardziej jednostronnie. Jedyną istotną różnicą był fakt, że zaczął działać polski blok, za to wciąż kulał atak, wciąż nie było przyjęcia na odpowiednim poziomie. Nawet seryjne punkty Polek spotykały się z odwetem w podobnych rozmiarach ze strony Brazylijek.
Gdy na tablicy widniało 19:24, zanosiło się na rychły koniec. Nic z tych rzeczy, skuteczniejszy z każdą chwilą blok pomógł odrabiać straty, serię czterech piłek setowych skończył autowy atak Brazylii, a as serwisowy Agnieszki Korneluk dał Polkom przewagę 25:24. Od tego momentu trwała walka wet za wet. Biało-Czerwone obroniły aż 10 piłek setowych i dopiero przy wyniku 38:36 Canarinhas wyrwały drugą partię, która stała się odrębnym widowiskiem.
Trzeci set jakby bez Polek
Niestety, pechowa i wyniszczająca końcówka drugiego seta zdawały się wytrącić Polki z równowagi i nasza reprezentacja stała się niemal przezroczysta. Szkoda, po tak widowiskowo podjętej walce w drugiej części rywalizacji wyjątkowo boleśnie oglądało się nieskrępowane niczym ataki Canarinhas. Przerwy trenera Lavariniego nic już nie mogły zmienić, przewaga pęczniała szybko i cały set zakończył się wynikiem 25:14.
Przegrana do zera boli, ale nie wszystko w niedzielny wieczór zawiodło. W pierwszym i drugim secie z dużą przyjemnością można było oglądać, jak Biało-Czerwone w bardzo trudnych momentach są w stanie wspinać się na wyższy poziom i podejmować walkę. Tego brakło w trzeciej odsłonie, gdy rywalki bardzo szybko osiągnęły bezpieczną przewagę.
Zdecydowanie lepiej też oglądać słabe strony Polek wypunktowane w fazie grupowej niż przejść przez nią suchą stopą i dostać zimny prysznic mecz później. Pozostaje mieć nadzieje, że selekcjoner i zawodniczki odpowiednio przeanalizują niedzielną porażkę i przeciwko Stanom Zjednoczonym we wtorkowym ćwierćfinale zobaczymy progres, który utrzyma Polki w walce o medal.