Historyczny sukces Polek, nawet awaria oświetlenia nie uratowała Turczynek
Po fantastycznej serii pięciu wygranych w dwa tygodnie, Polki wydawały się nie do zatrzymania podczas tej fazy Ligi Narodów. Na to liczyliśmy też w czwartkowe przedpołudnie, gdy przyszło grać z szóstą drużyną świata, Turcją. Z uznanymi nazwiskami i znanymi atutami, Turczynki – bezpośrednie rywalki do czołowych lokat – wymuszały pełne skupienie Polek.
Set na styku do końcówki
Choć pierwszy set zaczął się od wygodnej przewagi Polek (6:2), to rywalki szybko doskoczyły. W ekipie Biało-Czerwonych gwiazdą pierwszej połowy była niewątpliwie Olivia Różański, idealnie obijająca blok Turczynek. I choć poziom Polek był bardzo wysoki, to piłka zbyt często wracała na naszą stronę. Ataki Vargas i Gunes uporczywie nie pozwoliły naszej drużynie uciec. Do tego potężna Karakurt, której przyjęcie kulało, ale atak bywał skuteczny.
To wszystko oznaczało wyjątkowo równą walkę, w której przez większość seta różnica wynosiła nie więcej niż punkt. Tak było do stanu 21:21, gdy niespodziewanie pomogła nam Hande Baladin, której dwa autowe ataki pozwoliły uciec na finiszu. Do tego as Agnieszki Korneluk i była piłka setowa. Co prawda druga zagrywka Korneluk nie wyszła, ale z dokończeniem seta problemu nie było.
Przewaga Polski w drugiej partii
Druga partia również zaczęła się od wyrównanej gry, w której decydowały niewielkie błędy. Szczęśliwie dla Polek, Turczynki od stanu 4:4 popełniły aż trzy, dając nam przewagę, a trenera Daniele Santarellego zmuszając do wzięcia przerwy. Ta nie przyniosła natychmiastowych efektów, Polki poprawiły i trzymały pięć punktów przewagi.
Przy wysokim poziomie spotkania wyżej notowane przeciwniczki szukały różnych sposobów na zniwelowanie straty, ale Polki nadspodziewanie dobrze czytały ich zamiary i broniły się skutecznie. W efekcie, różnica zredukowana do dwóch oczek ponownie wzrosła do piątki przy 17:12 dla Polski. Dopiero ponowna seria punktów Turczynek sprawiła, że trener Lavarini wezwał Polki – po raz pierwszy w meczu – do siebie, by uspokoić drużynę i dokończyć seta.
Wydawało się, że Turczynki poczuły krew i dojdą Polki, były już o punkt. Na finiszu oddech naszej reprezentacji dały jednak dwa błędy rywalek i skuteczny atak Jurczyk. Nasze reprezentantki miały aż cztery piłki setowe. Niepotrzebnie, udało się wykorzystać już tę pierwszą! Decydujący atak Moniki Gałkowskiej po skosie zapewnił Polkom wynik 25:20 i dwa sety przewagi.
Thriller na deser i historyczny sukces
Zwycięskiego marszu Polek nie były w stanie powstrzymać rywalki, więc niespodziewane złośliwość rzeczy martwych przyszła im z pomocą. W hongkońskiej hali zawiodło oświetlenie. Nie mogąc go naprawić, organizatorzy postanowili wznowić grę w półmroku, w dodatku bez możliwości challenge’u. Spadła precyzja i przewidywalność przebiegu gry, ale Turczynki złapały wiatr w żagle. Błyskawicznie odrobiły dwa punkty straty i wyszły na dwupunktowe prowadzenie (14:12), niewidziane wcześniej w tym meczu.
Polki nie zamierzały odpuścić, lecz częściej popełniały błędy, co utrudniało gonienie wyniku. Biało-Czerwone nadrabiały jednak walecznością i zdołały odebrać przewagę udanymi atakami Stysiak czy Łukasik (18:18). Na parkiet wbiegła Monika Fedusio i Polki zdobyły dwa kolejne punkty przy swojej zagrywce, odzyskując przewagę przed finiszem seta już po raz trzeci w meczu.
Nic dziwnego, że trener Turcji wykorzystał już piątą przerwę, ważyły się losy meczu. Pomimo ofiarnej obrony Polek rywalki znad Bosforu punktowały. Przy stanie 21:20 dla Turcji czas wykorzystał Stefano Lavarini, to była prawdziwa wojna nerwów. Wyrównujący punkt na 22:22 Polki wypracowały z niemożliwej do obrony sytuacji, po czym Julia Nowicka posłała asa, a Monika Gałkowska wypracowała pierwszą piłkę meczową, następnie drugą i trzecią. Fantastyczne wejście zanotowała ta zawodniczka!
Po czterech meczbolach to Turczynki mogły skończyć seta, ale Biało-Czerwone wybroniły się i zdobyły piątą piłkę meczową. Po niebywałej wymianie udało się ją skończyć przy wyniku 30:28! Za sam finał trzeciego seta obu drużynom należą się owacje na stojąco, ale Polkom takie uznanie należy się za cały mecz. To pierwsza od 15 lat wygrana 3:0 nad Turcją.
Polki wracają więc na pierwsze miejsce – przynajmniej do meczu Chinek – po serii sześciu wygranych z rzędu. Jutro Biało-Czerwone grają z Holandią, a w sobotę trybuny będą przeciwko nam w starciu z Chinkami.