Zaczęło się świetnie, później było tylko gorzej. Polki przegrały z Brazylią w Lidze Narodów
Pierwszy mecz Polek podczas turnieju Ligi Narodów w Hongkongu od razu był spotkaniem na szczycie, przeciwko sobie stawały jedyne dwie drużyny, które do dziś nie zaznały porażki w rozgrywkach. Z ośmioma zwycięstwami na koncie Biało-Czerwone i Brazylijki walczyły o pierwsze miejsce w tabeli.
Tutaj sprawdzisz mecz Brazylia - Polska punkt po punkcie
1:0. Udana pogoń za wynikiem na otwarcie
Ponieważ ostatni triumf nad Latynoskami miał miejsce aż pięć lat temu i od tego czasu Brazylijki były lepsze trzykrotnie, było za co się rewanżować. Pierwsze fragmenty otwierającego seta sugerowały jednak bardziej srogi łomot ze strony faworytek, które szybko wyszły na 11:4, punktując seryjnie.
Z czasem jednak Biało-Czerwone odzyskały pewność siebie i efekty przyszły nie tylko w statystykach, ale i na korcie. Polki ze stanu 13:17 bez straty punktu doszły do 19:17. W ataku brylowała, zgodnie z oczekiwaniami, Magdalena Stysiak, ale świetne wejście w mecz zaliczyła także Martyna Czyrniańska. To właśnie ona przy stanie 23:22 atakiem po przekątnej dała piłkę setową, a as serwisowy Klaudii Alagierskiej zamknął otwierającą partię.
1:1. Dominacja Brazylijek
Gdy drugi set zaczął się od ponownego szybkiego prowadzenia Brazylii (4:0), Stefano Lavarini przerwał grę szybko, chcąc pobudzić zawodniczki. Dopiero błąd rywalek dał pierwszy punkt i choć takich prezentów było kilka, to u Brazylijek poprawiło się przyjęcie, a ataki Gabi czy Bergmann wyglądały jak motywowane żądzą odwetu na Biało-Czerwonych.
Zapaść Polek w ataku i problemy z serwisem sprawiły, że tym razem o konsekwentnym odrabianiu strat nie było mowy. Rywalki miały 8:2, a po kolejnej serii 13:6 i od tego momentu walka punkt za punkt nie pozwoliła na poprawę wyniku. Przy stanie 24:17 siatkarki Brazylii wykorzystały pierwszą piłkę setową.
1:2. Niezły start, ale set stracony
Dopiero trzeci set rozpoczął się od prowadzenia reprezentantek Polski, ale wkrótce ponownie odezwały się błędy w przyjęciu i ataku, które ułatwiły Canarinhas objęcie prowadzenia. Dopiero udany atak Jurczyk, błąd ustawienia i autowy atak Brazylijek pozwoliły zniwelować stratę, a blok Martyny Czyrniańskiej dał 9:9 i natychmiastową przerwę Ze Roberto.
Czas nie dał oczekiwanego efektu, dwa nieudane ataki lewą stroną dały punkty Polkom, później seria świetnych obron i atak Czyrniańskiej – wydawało się, że Biało-Czerwone złapały wiatr w żagle… i błyskawicznie odebrały go rywalki, trzema udanymi atakami z drugiej linii uciekając na 15:12. Wynik błyskawicznie się pogarszał, a grające bardzo szybko Brazylijki bezlitośnie wykorzystywały każdą słabość, zwłaszcza w przyjęciu. Gdy udało się dojść do 17:22, błędy Korneluk i Stysiak otworzyły drogę do zamknięcia seta i tak się stało 25:17.
1:3. Wciąż zbyt nierówno na tak dobrą Brazylię
Nawet częste rotacje w składzie trenera Lavariniego nie przyniosły efektu w postaci stabilnej, równej gry. Świetne wejście w czwartą partię (3:0)? To i równie szybko odrobione straty. Trzy seryjnie zdobyte punkty Bergmann i Gabi lewą stroną dały Canarinhas przewagę 10:8, a przy 13:10 dla Brazylii trener Lavarini przywołał zawodniczki na przerwę.
Już dziesiąta zepsuta zagrywka pozwoliła rywalkom utrzymać trzy oczka różnicy (15:12), by potem kontynuować marsz przy kulejących wciąż przyjęciu i ataku Polek (19:13). Moment później trener Lavarini poprosił o ostatni czas, lecz i to niewiele zmieniło – końcówka musiała być wybitna, a była najwyżej dobra. Potężny atak Gabi dał piłkę meczową, a autowy blok po długiej walce zamknął mecz (25:16).
Porażka w czterech setach oznacza, że Biało-Czerwone spadają na drugie miejsce w tabeli, a Brazylia jest ostatnim zespołem bez porażki. Przed Polkami jeszcze trzy mecze: z Dominikaną (14 czerwca o 11:00), z Tajlandią (15 czerwca o 11:00) i z Chinami (16 czerwca o 14:30).