Hoerl prowadzi w Innsbrucku, Ryoyu wirtualnym liderem TCS. Żyła w końcu walczy o podium
Konkurs rozpoczął się z 11. belki, a wiatr wiał mocno pod narty i od razu przyniósł świetne rezultaty. Clemens Aigner skoczył aż 127.5, a chwilę później 1,5 metra dalej lądował Gregor Deschwanden, ale miał odjęte aż 14.9 pkt za wiatr i przegrywał z Austriakiem. Rewelacyjnie w trzeciej parze spisał się Michael Hayboeck. On skoczył aż 131 metrów, czyli trzy metry dalej niż HS, a odjęte miał tylko 6.2 pkt i aż o 8.2 pkt wyprzedził swojego rodaka.
Po raz trzeci w trakcie trwania Turnieju Czterech Skoczni w swojej parze przegrał Halvor Egner Granerud (120.5 m, -1.9 pkt za wiatr). Lepszy okazał się Roman Koudelka (125.5 m, -6.2 pkt za wiatr). Dobry skok w szóstej parze oddał Timi Zajc. Wprawdzie Słoweniec skoczył 123.5 metra, ale miał odjte tylko 1.8 pkt i wskoczył przed Clemensa Aignera i 0.1 pkt.
Pierwszy reprezentant Polski zaprezentował się w ósmej parze. Najpierw swój skok oddał jednak jego rywal Karl Geiger (120.5, -7.5 pkt za wiatr). Maciej Kot skoczył trzy metry bliżej i miał łączną notę 2.6 niższą od Niemca i nie awansował do drugiej serii, mimo że jego nota plasowałaby go w "30".
W dziesiątej parze mierzyli się Pius Paschke i Piotr Żyła. Pierwszy skakał Niemiec i zawiódł, bo skoczył tylko 114 metrów. Rewelacyjnie spisał się natomiast Polak. Żyła skoczył 131 metrów, miał odjęte tylko 3.1 pkt za sprzyjający wiatr, dostał nieco niższe noty, ale o 1.1 pkt wyprzedził Hayboecka i objął prowadzenie. Chwilę później 132 metry skoczył Andres Wellinger, ale przegrywał o 0.9 pkt z Żyłą, ponieważ miał odjęte aż 10.3 pkt, ale nadrobił 4.5 pkt na notach.
W kuriozalnych okolicznościach do drugiej serii awansował Paweł Wąsek, który startował w 12 parze. Jego rywal Francuz Valentin Foubert skoczył fatalnie, bo tylko 109.5 metra. Polak lądował jednak 1.5 metra bliżej, miał jednak mniej odjętych punktów za wiatr i z bardzo słabą notą awansował, bo wyprzedził rywala o 0.4 pkt. Wąsek nie miał jednak najgorszej noty, ponieważ dyskwalifikacja Alexa Insama dała awans Junshiro Kobayashiemu, który rywalizował z nim w parze, skoczył zaledwie 105 metrów i wyprzedzał tylko trzech skoczków, ale zdobędzie punkty.
Kamil Stoch skoczył tyle samo, co jego rywal Johann Andre Forfang – 121.5 metra. Trzykrotny mistrz olimpijski miał jednak nieco wyższe noty i mniej odjętych punktów za wiatr, co dało mu awans i 20. pozycję.
Niesamowity skok oddał Lovro Kos. Słoweniec skoczył aż 135 metrów. Wprawdzie miał odjęte aż 14.7 pkt, ale dostał bardzo dobre noty i o 1.6 pkt wyprzedził Piotra Żyłę i prowadził po skokach 30 zawodników. Po jego próbie jury obniżyło rozbieg na 10. platformę, ale wtedy wiatr zaczął kręcić i mieliśmy dłuższą przerwę.
Pierwszym, który padł ofiarą tej decyzji został Manuel Fettner. Austriak skoczył tylko 108 metrów, nie miał mocnego wiatru pod narty i niższy rozbieg sprawiły, że nie znalazł miejsca w drugiej serii. Po obniżeniu belki przez kilka kolejnych prób nikt nie był w stanie osiągnąć wyniku na czołową "10".
Świetny skok oddał Jan Hoerl. Austriak uzyskał 134 metry z niższej belki, miał mało odjętych punktów i o 9.9 pkt wyprzedził Lovro Kosa. Ryoyu Kobayashi skoczył 128.5 metra, miał odjęte 5.6 pkt za wiatr, ale dodane 4.1 pkt za obniżoną belkę. Uzyskał taką samą notę jak Lovro Kos, ale o 2.5 pkt wyprzedzał Andreasa Wellingera i wirtualnie został liderem Turnieju Czterech Skoczni o 0.7 pkt przed Niemcem.
Dobrze spisał się Aleksander Zniszczoł. Polak uzyskał 121 metrów i awansował jako "szczęśliwy przegrany" do drugiej serii na 25. miejscu, co oznaczało, że w drugiej serii wystąpi po raz pierwszy w tym sezonie czterech biało-czerwonych.
Słabo spisał się jego rywal Stefan Kraft, który uzyskał 123 metry i tracił blisko 20 punktów do lidera. Anze Lanisek kończył pierwszą serię, skoczył 124.5 metra i dało mu to 7. miejsce ze stratą 4.1 pkt do podium.