Najlepszy wynik Zniszczoła, najgorszy Żyły, nowy rekord skoczni – szalona sobota w Willingen!
Przed sobotnim konkursem Pucharu Świata w Willingen można było narzekać niemal na wszystko – mgliste popołudnie i opady, problemy z torami na Mühlenkopfschanze. Przede wszystkim jednak pesymistyczne nastroje mieliśmy po piątkowych kwalifikacjach i sobotnich skokach treningowych, które zwiastowały najwyżej średni występ polskich skoczków.
Zniszczoł na podium, Żyła i Stoch muszą coś zrobić
Niestety, bardzo szybko okazało się, że "średni występ" to określenie zdecydowanie ponad osiągi polskich skoczków. Kamil Stoch potwierdził, że jest w fatalnej dyspozycji – już po raz drugi miał najniższą prędkość najazdową (86,3 km/h) i doskoczył tylko do granicy 120 metrów. Polski mistrz był załamany, złapany przez Kacpra Merka na krótką rozmowę gorzko zażartował:
"Wszystko jest nie tak, począwszy od złego ruszania z belki. (...) Nie potrafię powiedzieć, nie wiem, co mam ci odpowiedzieć. Problem jest we mnie, skoro nie mogę wykonać tego, czego chcą ode mnie trenerzy. Porozmawiajmy może o pogodzie? Ale pogoda jest w sumie jak moje skoki, czyli wiecie gdzie..."
Rezultat Stocha wydawał się trudny do pobicia – w negatywnym sensie – aż na belce pojawił się Piotr Żyła. Ten co prawda nie miał noszenia, ale i bez wiatru odległość 106,5 m była kompromitująca. Gorzej skoczył tylko Witalij Kaliniczenko z Ukrainy.
Dawid Kubacki warunki miał z kolei (nominalnie) niemal doskonałe, ale – podobnie do Stocha – bardzo wolno zjeżdżał i osiągnął tylko 130 metrów. Na skoczni o rozmiarze 147 m ten wynik wydawał się niewystarczający do finału. Aż do ostatniego Stefana Krafta wydawało się, że Kubacki o 0,1 pkt nie zmieści się w trzydziestce. Tymczasem Austriak spadł na 122. metr i "wpuścił" Kubackiego z ostatniej pozycji do finału! 39. miejsce lidera klasyfikacji generalnej doskonale obrazuje, jakie cuda działy się w Willingen.
Po piątkowych kwalifikacjach i sobotnich treningach wiadomo było, że najjaśniejszą postacią w zespole jest Aleksander Zniszczoł. Potwierdził to efektownym lotem na 145,5 metra. Początkowo wydawało się, że da mu to miejsce w drugiej dziesiątce, ale niespodziewane kłopoty czołowych zawodników sprawiły, że pierwszą serię skończył na trzecim miejscu! Podium w składzie Antti Aalto, Johann Andre Forfang i Aleksander Zniszczoł po pierwszej serii to absolutna sensacja...
W finale też karuzela
Serię finałową – która przez chwilę wisiała na włosku – otwierał 30. po pierwszej próbie Dawid Kubacki i jego drugi skok dał znaczącą poprawę. Choć oficjalny pomiar pokazał gorsze warunki, Polak osiągnął 134,5 m, co pozwoliło mu zaliczyć progres w tabeli. Biorąc pod uwagę, że wszedł do finału w bardzo szczęśliwych okolicznościach, 23. pozycja to i tak niezły wynik.
Swojej pozycji nie był w stanie obronić Aleksander Zniszczoł. Jego 130 metrów w finale oznaczało spadek na 8. miejsce, co i tak pozostaje najlepszym wynikiem polskiego zawodnika w sezonie! Niesamowity awans zanotował Ryoyu Kobayashi, który przeskoczył 13 pozycji i został wiceliderem zawodów, przed trzecim Sundalem. Pod nieobecność Krafta zwycięstwo w niebywałym stylu wywalczył Johann Andre Forfang. Norweg w drugiej serii ustanowił nowy rekord Mühlenkopfschanze – 155,5 metra!