Świetne skoki Zniszczoła i Wąska, ale polska drużyna utknęła na szóstym miejscu
Przed sobotnim konkursem drużynowym w Zakopanem trybuny Wielkiej Krokwi co prawda zapełniły się kibicami niemal w komplecie, ale oczekiwania nie były specjalnie wysokie. Realistycznie szacowano, że wszystko powyżej szóstej lokaty Polaków byłoby niezłym wynikiem.
Blisko czwartego miejsca przed finałem
Jako pierwszy wśród Biało-Czerwonych skakał Kamil Stoch, któremu – z racji nazwiska i dorobku – towarzyszyła wielka wrzawa przed skokiem i mniejsza już po. Odległość 127,5 metra faktycznie skończyła się szóstą pozycją po pierwszej grupie skoczków.
Znacznie lepiej wypadli Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł, którzy solidarnie osiągnęli 129,5 metra z niemałym zadowoleniem i pomogli nadgonić. Dzięki bardzo słabemu wynikowi Karla Geigera (119 m) dało to czwartą lokatę przed ostatnią grupą w pierwszej serii.
Dawid Kubacki skakał jako ostatni i w trudnych warunkach lądował za blisko – 124,5 m – by zachować czwarte miejsce. O miejscu Polaków zdecydował świetny skok Andreasa Wellingera (138,5 m), po którym Biało-Czerwoni musieli spaść, zachowując jednak zaledwie 2,2 pkt straty do czwartych Norwegów. Absolutnie poza zasięgiem był Stefan Kraft, jego 141 metrów dał Austrii spokojny prymat przed serią finałową. Podium uzupełnili odpowiednio Słoweńcy i Niemcy.
Wąsek i Zniszczoł dali nadzieję
O ile pierwszy skok Kamila Stocha wywołał zawód raczej z powodu wyższych oczekiwań, o tyle drugi był zwyczajnie słaby. Polak poleciał tylko 122,5 metra, co było drugim od końca wynikiem w jego grupie. Szczególnie ten wynik kontrastował z rezultatem Rena Nikaido (130 m), którego drużyna jako kolejna wyprzedziła Polskę, czy skokiem Michaela Hoeybecka na 142,5 m! Ale Austria poza zasięgiem była jeszcze przed rozpoczęciem zawodów...
Nastroje zdecydowanie poprawił kibicom na Wielkiej Krokwi Paweł Wąsek, który poszybował na 134,5 metra. Ten wynik pozwolił Biało-Czerwonym odrobić straty wobec Norwegów i Japończyków przy słabszych wynikach Nakamury (126,5) i Daniela Andre Tande (126).
Dobre warunki jeszcze dalej poniosły Aleksandra Zniszczoła, który lądował aż na 138. metrze, ale Ren Nikaido dołożył jeszcze dwa metry i utrzymał prowadzenie Japończyków nad Polakami. Udało się za to wyprzedzić Niemców po zepsutym skoku Stefana Leyhe.
Przed ostatnią grupą skoczków Polakom do podium brakowało już tylko 3,2 pkt, ale z drugiej strony tuż za plecami byli Niemcy i Norwegowie. A ponieważ przed Kubackim świetnie skoczyli Forfang (137 m) i Wellinger (137,5 m), zaczęły się nerwy. Niestety, zaledwie 124,5 metra Polaka skończyło marzenia o podium czy choćby miejscu ponad oczekiwania – nasi skoczkowie spadli na szóste miejsce po ostatniej próbie.
Ostatecznie Wellinger wyrwał trzecie miejsce na podium po przeciętnym skoku Ryoyu Kobayashiego (128 m), a niezagrożeni zostali wiceliderzy ze Słowenii i drużynowi triumfatorzy – Austriacy. Ich wybitny występ zwieńczył skokiem na 138,5 metra Stefan Kraft.