Spezia po bardzo bladej grze nie ucieka przed spadkiem
W niedzielne popołudnie swoje mecze rozgrywają aż cztery z pięciu najsłabszych drużyn włoskiej Serie A, w których gra regularnie pięciu piłkarzy z naszego kraju. Ponieważ przeciwko innym punktują rzadko, punkty zdobyte przeciw sobie nawzajem mogą okazać się kluczowe dla utrzymania w lidze. Pierwszym pojedynkiem był mecz Spezii (17.) z Weroną (18.).
Zgodnie z oczekiwaniami, w wyjściowym składzie gospodarzy ze Stadio Alberto Picco wyszli Bartłomiej Drągowski i Arkadiusz Reca, w drużynie z Werony zabrakło Pawła Dawidowicza, który został na ławce. Choć po obu drużynach widać było chęć ugryzienia rywali, to pierwsza połowa bardzo jasno pokazała, dlaczego akurat Orzełki i Mastify biją się o utrzymanie.
Błędy raziły po obu stronach, a przede wszystkim w ofensywie gospodarzy. Nzola i Gyasi raz za razem marnowali wysiłki całej drużyny przed bramką i do szatni obie ekipy zeszły bez goli, po dwóch celnych, ale nie groźnych strzałach – po jednym z każdej strony.
Druga odsłona zaczęła się od szturmu gospodarzy na bramkę Werony, który trwał dobrych 7-8 minut. W tym czasie bardzo aktywny był Arkadiusz Reca, który tradycyjnie posyłał solidne wrzutki, a spróbował też strzału z dystansu, wyłapanego po rykoszecie przez Perilliego. Mało wyraźny w pierwszej połowie Bartłomiej Drągowski wyrósł na bohatera w 68. minucie, gdy w pojedynku sam na sam doskonale obezwładnił pędzącego z piłką Kallona.
Chwilę wcześniej ofensywę Spezii wsparł Szymon Żurkowski. Długo pozostawał mało widoczny aż w 85. minucie z dystansu uderzył na bramkę. Niestety zbyt czytelnie, by Perilli dał się zmylić. Jak posłać bardziej kąśliwy strzał pokazał moment później Amian, który próbował wsunąć piłkę pod poprzeczkę Werony. Perilli był jednak czujny.
W najlepszym razie przeciętny mecz skończył się remisem, który utrzymuje Spezię minimalnie nad strefą spadkową. To zdecydowanie za mało, by się cieszyć – tym bardziej że żółtą kartkę dostał pod koniec Reca, co eliminuje go z piątkowego pojedynku przeciwko Interowi Mediolan.