Polscy motocykliści zadowoleni z etapu Rajdu Dakar, życiowy wynik Dąbrowskiego
Syn wielokrotnego uczestnika Dakaru Marka na początkowych etapach narzekał na kłopoty z widzeniem i koncentracją, co było skutkami wstrząśnienia mózgu, jakiego doznał podczas Rajdu Maroka. We wtorek uzyskał jednak życiowy wynik i przyznał, że po niedawnych problemach nie ma śladu.
"Przeszły mi te dolegliwości, chyba dlatego, że stres już trochę minął. Na Dakarze tak jest, że jak wchodzi zmęczenie, to człowiek uświadamia sobie, jak długi jest to wyścig i nie ma się co napalać, bo jeden dzień nic nie zmieni. Już w poniedziałek czułem się lepiej, a dzisiaj już było bardzo dobrze" – powiedział Dąbrowski po wtorkowym etapie z Al Salamiya do Al Hofuf. Była to druga część dwudniowego tzw. etapu maratońskiego, podczas którego zawodnicy tylko przez dwie godziny mogli korzystać z serwisu.
Jak podkreślił, nie miał sobie we wtorek nic do zarzucenia.
"Rozpocząłem w bardzo dobrym tempie, ale szybko stwierdziłem, że odcinek jest niebezpieczny i nie przekraczałem żadnych granic. Może właśnie to przesądziło o dobrym wyniku, miałem czas dobrze przeczytać roadbook i jako jeden z nielicznych nie popełniłem błędów nawigacyjnych" – powiedział.
Do tej pory jego najlepszym etapowym wynikiem w Dakarze było 21. miejsce. Jak przyznał, mógł być jeszcze wyżej, ale przeszkodził mu jeden z rywali.
"Bardzo jestem zadowolony, a nawet w pewnym momencie byłem dziewiąty, ale miałem małe przygody po drodze, bo jeden motocyklista do mnie krzyczał, myślałem, że coś mu się stało i się zatrzymałem, a on po prostu zgubił drogę. Machnąłem tylko ręką i pojechałem dalej, ale wtedy mnie wyprzedzili dwaj zawodnicy i później jechałem za nimi w kurzu" – przekazał.
We wtorek bardzo zadowolony był też Giemza, który zajął najwyższe w tej edycji 23. miejsce, także po wcześniejszych dolegliwościach zdrowotnych.
"Czuję się trochę lepiej, ale jakieś tam pozostałości niedawnej choroby jeszcze pozostały, ale nie ma co o tym wspominać, bo to jest Dakar. Zachowuję równe tempo, bo moim celem jest meta i wiem, że do tej mety dojadę. Po prostu niweluję wszelkie ryzyka podczas jazdy, chociaż staram się utrzymywać niezłe rajdowe tempo. Teraz zaczyna się piasek, na którym czuję się mocny. Dzisiaj już też w końcówce etapu były wydmy. Bo te pierwsze trzy kamieniste etapy były strasznie trudne" - przyznał zawodnik Orlen Teamu.
Mimo odległego miejsca ze swojej jazdy ma satysfakcję dakarowy debiutant Tabin. On z kolei miał problemy sprzętowe, popełnił też błędy nawigacyjne, co kosztowało go 30 minut kary.
"Wczoraj, też trochę przedwczoraj czułem, że na kamieniach strasznie mi bije kierownica. Okazało się, że spadły mi wszystkie oringi uszczelniaczy i ja bez tego jechałem, praktycznie bez żadnej amortyzacji. Odciski mam takie, że właściwie nie mam czucia w dłoniach. Starałem się jechać tam, gdzie było miękko, ale każdy kamień mnie po prostu wysadzał. Już nawet nie chciałem wracać po te ominięte waypointy, tylko prosto do mety. Spadłem przez to ze trzy czy cztery miejsca, ale dla mnie celem jest rywalizacja w klasyfikacji weteranów. Na razie jestem zadowolony, rajd też mi się podoba, wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane" – podkreślił Tabin.