Magdalena Zając: Na Rajdzie Dakar nie ma żadnej taryfy ulgowej dla kobiet
Łodzianka po raz drugi znalazła się w wąskim gronie kobiet, które zamierzają pokonać bezdroża i pustynne wydmy na trasie najtrudniejszej terenowej imprezy świata, która na początku roku w całości odbędzie się w Arabii Saudyjskiej.
Pierwsze doświadczenia 55-latki z Dakaru są dość bolesne, bo w poprzedniej edycji rajdu – jadąc z legendą polskiego motorsportu Jackiem Czachorem – musiała wycofać z rywalizacji na 5. etapie po awarii technicznej ich Toyoty Hilux nazywanej przez zespół "Kicią". Teraz celem jest dotarcie do mety.
"Udział w ubiegłorocznej edycji był dość spontaniczną decyzją i po debiucie wiem już, że tego rajdu nie da się przejechać +z doskoku+. Nie da się go ukończyć, licząc tylko na szczęście. Udział w nim musi być bardzo dobrze przygotowany i wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Teraz nie mamy już jedynie małego serwisowego busa, lecz ciężarówkę ze wszystkimi możliwymi częściami zamiennymi. Zrobiliśmy wszystko, by najbliższy Dakar ukończyć, ale jak to jest trudne, mogą powiedzieć tylko ci, którzy byli już na nim kilka razy i kolejny raz będą próbować go przejechać" – powiedziała.
Przyznała, że początkowo udział w Dakarze nie był jej marzeniem, ale teraz rozumie już osoby, dla których jest to wyjątkowe wydarzenie.
"Nigdy nie rozumiałam, dlaczego ludzi tak +kręci+ właśnie Dakar. Dlaczego dla wszystkich utytułowanych zawodników w cross-country udział w Dakarze jest największym marzeniem. Start w tym rajdzie zmienił jednak moje podejście do stopnia trudności. Każdy, kto w nim pojedzie i poczuje, jakiej skali jest to wyzwanie, ten wie, że nie da się tego odpuścić. Wiedziałam zatem, że na Dakar muszę szybko wrócić" – dodała.
Zając realizując swoje marzenia w 2017 roku, rozpoczęła przygodę z rajdami terenowymi. Ma na koncie udział w wyścigach w randze mistrzostw świata i Pucharu Świata. Jak w wielu przypadkach pasję do motoryzacji miała w sobie od zawsze, a dokładniej od pojawienia się w jej rodzinie pierwszego... malucha.
"Wykradałam wtedy akumulator z piwnicy, gdzie przede mną chował go tata, tylko po to, żeby pojeździć po osiedlu. W samochodach lubię samą jazdę, a nie sprawy typowo techniczne czy mechaniczne. Po prostu kocham siedzieć za kierownicą. To przerodziło się następnie w fascynację samochodami terenowymi i tym, że takimi autami można wszędzie wjechać i wyjechać. A potem brakowało mi rywalizacji i dzięki rajdom Dacia Duster Cup zaczęła się moja kariera" – wspominała.
Łodzianka zapewniła, że w zdominowanym przez mężczyzn motosporcie radzi sobie tak samo dobrze, jak oni. W jej opinii kobiety, m.in. dzięki dobrej orientacji przestrzennej, lepiej i bezpiecznej prowadzą auto. Przyznała jednak, że nie zawsze jest łatwo.
"Kobieta bywa zmienna, nie zawsze pewna w swoich decyzjach i pewnie przez to ma więcej wątpliwości i mniej wiary w siebie od mężczyzn. Mnie np. przeraża jazda po wydmach, ale walka z samą sobą i przełamanie lęków to największa satysfakcja. Są też aspekty techniczne, a samochody rajdowe często robione pod facetów. Nie jestem w stanie choćby odczepić łopaty, kiedy chcę pomóc Jackowi, gdy zakopiemy się w piasku. Nie chcę być jednak traktowana inaczej, zresztą w tej rywalizacji nie ma dla mnie i innych kobiet żadnej taryfy ulgowej" – przekonywała.
Nie ukrywała też, że łatwego życia z nią nie ma Czachor, który Dakar wcześniej pokonywał 13 razy jako motocyklista, a od kilku lat jest pilotem Zając.
"Musiał nauczyć się jeździć z upartą babą, która miewa fochy, wpada w histerię i potrafi się nieraz rozryczeć. Jacek wykonał ogromną pracę i jestem mu za to strasznie wdzięczna. Wspiera mnie w każdej sytuacji. Jego doświadczenie i rady są bezcenne" – podkreśliła.
Zając starty w rajdach łączy z prowadzeniem popularnej w Łodzi Księgarni "Odkrywcy". Nie ukrywa, że jest to coraz trudniejsze, ponieważ motoryzacyjnej pasji trzeba poświęcić dużo czasu, a do tego jest ona wyczerpująca mentalnie.
"Na szczęście mam doskonałą ekipę, która świetnie radzi sobie w księgarni beze mnie. Mam duże wsparcie, tak samo jak w rodzinie – mojej córce i partnerze, którzy znoszą moje wyjazdy na treningi i rajdy" – zaznaczyła.
Trasa Dakaru 2024 liczy osiem tysięcy kilometrów pustyń i bezdroży Półwyspu Arabskiego. Uczestnicy wystartują 5 stycznia w Al-Uli i 19 stycznia dotrą do mety w Janbu nad Morzem Czerwonym.
Zając i Czachor pojadą Toyotą Hilux w specyfikacji T1. "Kicia" pod maską ma 5-litrowowy silnik o mocy 357 KM i 565 Nm maksymalnego momentu obrotowego. W skład zespołu Proxcars TME Rally Team wchodzą też: inżynier – Adam Szelerski oraz mechanicy – Szymon Nyklewicz, Jakub Borkowski, Lech Kurpiewski i Radosław Bomba.