Hurkacz dał z siebie wszystko, ale to nie starczyło na pokonanie Miedwiediewa
Zaczęło się dość niespodziewanie, ponieważ Hurkacz, który znany jest z bardzo dobrego serwisu i pewnego wygrywania swoich gemów serwisowych, na otwarcie meczu dał się przełamać po kilku błędach, głównie wykonanych bekhendem. Po chwili jednak Miedwiediew wcale nie wyglądał pewnie przy swoim podaniu, popełnił dwa błędy serwisowe, dał Polakowi break pointa i męczył się przy podaniu aż siedem minut, grając na przewagi.
Ostatecznie jednak wygrał gema i wyszedł na prowadzenie 2:0 i mimo że Hurkacz po chwili otworzył swoje konto z wygranymi gemami, znowu nie uniknął sytuacji, w której bronił piłki na przełamanie. Obaj zaczęli bardzo wolno, nie przyspieszali gry, trzymali się swoich planów taktycznych i bardzo rzadko wybierali się do siatki.
Na szczęście Hurkaczowi udało się przełamanie powrotne w szóstym gemie, gdy wykorzystał niewymuszone błędy Rosjanina, a przy samym break poincie pomogła mu siatka, od której odbiła się piłka i wylądowała po stronie rywala. Ten nie miał szans do niej zdążyć i musiał przetrawić tak niewdzięczne przegranie gema przy swoim podaniu. Hurkacz poszedł za to za ciosem i przy swoim serwisie wygrał gema do zera, wychodząc na prowadzenie 4:3.
W drugiej części pierwszego seta mieliśmy zupełnie inny obraz gry i obaj zawodnicy bardzo szybko wygrywali gemy przy swoich podaniach. Żaden z nich nie miał szans na przełamanie rywala, a wręcz rywalizowali na jak najszybsze wygrawanie do zera. Polakowi udało się to raz w minutę i jedną sekundę. Tym sposobem doszliśmy do stanu 6:6 i ulubionego przez wrocławianina tie breaka.
W tym niestety zadecydowało jedno jedyne przełamanie, które Rosjanin zdobył jeszcze przed pierwszą przerwą, która ma miejsce po sześciu punktach. Przy stanie 6:4 i piłce setowej Polak wyrzucił piłkę w aut i to Miedwiediew wyszedł na prowadzenie w setach.
Pierwsza partia nie stała jednak na najwyższym poziomie, a obaj zawodnicy dopiero się rozkręcali. Statystyki pokazywały, że Rosjanin lepiej radził sobie po dłuższych wymianach, a Hurkacz miał lepsze wyniki w tych, które kończyły się po kilku uderzeniach.
Druga odsłona zaczęła się dla Polaka idealnie. Najpierw przełamał przeciwnika, a potem nie zwolnił tempa przy swoim podaniu i pierwszy raz w meczu wyszedł na prowadzenie dwoma gemami przewagi. Na szczególne wyróżnienie zasłużył ostatni punkt drugiego gema, w którego trakcie Hurkacz zagrał między nogami, broniąc zagranie lobem, następnie skutecznie pracował w defensywie, aż wygrał efektownym smeczem w długiej wymianie, w której w całym meczu zdecydowanie lepiej punktował Rosjanin.
W trzecim gemie dużo się działo, ponieważ Miedwiediew zaczął od prowadzenia 40-0, ale Hurkacz doprowadził do równowagi, a potem miał nawet dwa break pointy. Niestety jednak żadnego z nich nie wykorzystał, Polak potrafił świetnie kończyć i prowadzić akcje, jak i popełnić prosty błąd przy smeczu. Finalnie przegrał gema, ale Rosjanin serował przez niemal 10 minut i było widać, że czuje już zmęczenie po ponad godzinie gry.
Dalsza część drugiego seta była jednak pod pełną kontrolą Hurkacza. Jego rywal wygrał co prawda jeszcze jednego gema przy swoim serwisie, ale reszta w tym secie padła łupem wrocławianina. Przy własnym podaniu był bardzo pewny, jednego z gemów zakończył w zaledwie 52 sekundy. Ponadto przełamał Rosjanina przy stanie 4:2 i pewnie doprowadził seta do końca. Miedwiediew wyglądał na bardzo zmęczonego, wykorzystywał każdą sekundę czasu przed swoimi serwisami, a po drugiej partii udał się na przerwę toaletową.
Trzeci set zaczął się zupełnie nie po myśli Polaka. Szybko został on przełamany i Rosjanin wyszedł na prowadzenie 2:0. Bolało to zwłaszcza dlatego, że Hurkacz oddał break pointa poprzez podwójny błąd serwisowy, a jego rywal wcale nie prezentował wówczas niesamowicie wysokie poziomu. Do straty swojego podania w dużej mierze przyczyniła się niedokładność samego Hurkacza.
Szybko mógł on jednak odrobić straty, ponieważ w trzecim secie przy serwisie Miedwiediewa wrocławianin miał prowadznie 40-0 i trzy break pointy. Wtedy jednak pięć punktów z rzędu padło łupem Rosjanina i wyszedł on na prowadzenie 3:0.
Set przebiegał w bardzo nietypowy sposób, ponieważ Miedwiediew wyraźnie odpuszczał piłki przy serwisie Hurkacza i nie dawał z siebie wszystkiego. Skupiał się jedynie na zagraniach przy swoim podaniu lub w sytuacjach, gdy widział szansę na przełamanie Polaka, a tych nie było zbyt wiele. Polak wyglądał dużo lepiej fizycznie, ale Rosjanin grał bardzo rozsądnie, wykorzystywał swoje szanse i dotarł do prowadzenia 5:2 i 40-0, za czym szły trzy piłki setowe. Na szczęście jednak wrocławianin się odrodził i dostał ostatnią szansę na przełamanie trzeciego tenisisty rankingu przed ewentualną stratą seta.
W nim Polak powalczył, popisał się zdobytym punktem po dobiegnięciu do skrótu w wykonaniu rywala i przelobowaniu go, ale jednak Miedwiediew pokazał klasę, trafił trudnego winnera w sam narożnik kortu, a seta zakończył asem serwisowym. Hurkacz znalazł się w sytuacji, w której musiał wygrać dwa kolejne sety, by awansować do półfinału Australian Open.
Niestety czwarta odsłona zaczęła się od powtórki z rozrywki. Hurkacz przegrał swojego pierwszego gema serwisowego i jego rywal mógł skupić się na obronie swojego podania do końca partii. Do tej pory w każdym secie któryś z zawodników tracił pierwszego gema przy swoim serwisie i w następstwie przegrywał całego seta.
Polak nie miał problemów w kolejnych gemach przy swoim podaniu, ale nie był w stanie wiele zdziałać w kwestii przełamania. W czwartym gemie seta doprowadził do równowagi, ale nie udało mu się wywalczyć break pointa. Miedwiediew grał bardzo solidnie i oszczędnie, był niezwykle precyzyjny w swoich zagraniach, nie popełniał błędów, nie oddawał punktów i prezentował się dobrze przy siatce, gdy był zmuszony się do niej wybrać.
Przełom nastąpił w ósmym gemie. Wtedy Polak wrócił do meczu, wykorzystując prezenty od Miedwiediewa, a także wykazując się odwagą w kluczowych momentach gema. Wrocławianin przełamał rywala pierwszy raz od końcówki drugiego seta i set zaczynał się od nowa.
To dało Hurkaczowi wiatr w żagle. Bez problemów wygrał on gema przy swoim podaniu, a potem nastraszył rywala graniem na równowagi, choć nie dostał piłki setowej. Gem na 6:5 nie miał historii i Polak ponownie wywarł presję na Rosjaninie. Nie doszło jednak do tie breaka, bo Polak dalej walczył przy serwisie rywala i wykorzystał już pierwszą piłkę setową przy stanie 40-30. Teraz to on był na fali i po długim okresie dominacji Miedwiediewa obaj zawodnicy wchodzili w piątego seta przy lepszej postawie Hurkacza.
Decydująca odsłona miała swoją niesamowitą dramaturgię. Zaczęło się od dość spokojnego wygrywania gemów przez serwujących zawodników. Przy stanie 3:3 nastąpiły jednak problemy Hurkacza, który dopuścił Rosjanina do dwóch break pointów. Oczywiście był to niezwykle ważny moment spotkania, w którym Polak stracił swój serwis i znacznie pogorszył swoją sytuację.
O powrót do meczu walczył jednak już w kolejnym gemie, w którym doprowadził do gry na przewagi. Popisał się wówczas nieprawdopodobną akcję przy siatce w momencie, gdy wygrana tej piłki dawała Miedwiediewowi wyjście na prowadzenie 5:3. Obaj spotkali się wówczas przy siatce, ponieważ piłka odbiła się od taśmy po zagraniu Hurkacza. Wrocławianin kapitalnie rozegrał jednak całą akcję i powróciliśmy do równowagi. Niestety finalnie to Rosjanin się obronił i był o gema od meczu. Polak szybko wygrał swojego gema serwisowego i przeszliśmy do kluczowego momentu spotkania przy stanie 5:4 w piątym secie i serwisu Rosjanina.
Polak zaczął od mobilizującego minięcia i minimalnego prowadzenia. Wtedy jednak z pomocą trzeciemu tenisiście świata przyszedł serwis, który układał mu kolejne wymiany i doprowadził go do dwóch piłek meczowych. Pierwszą z nich Polak obronił po długiej wymianie i heroicznej walce. Wówczas Miedwiediew uderzył w siatkę. Przy drugiej okazji return Hurkacza na drugi serwis rywala nie był najlepszy, a ten spokojnie zakończył mecz perfekcyjnym skrótem.
Spotkanie trwało niemal równo cztery godziny i było niezwykle wyrównane. W jego trakcie dało się jednak odczuć kunszt Miedwiediewa, który pokazywał wyższe umiejętności w kluczowych momentach, nie oddawał łatwych punktów i podejmował odważne decyzje. Polak był blisko, ale ostatecznie musiał uznać minimalną wyższość rywala. Australian Open 2024 kończy z najlepszym wynikiem w karierze w Melbourne Park.