Paula Badosa myśli poważnie: "Chcę dostać się na szczyt tak szybko, jak to możliwe"
Paula Badosa zaczyna przypominać tę tenisistkę, która dotarła do drugiego miejsca w rankingu WTA. Tamte czasy są odległe i nie mają nic wspólnego z obecnymi, zwłaszcza że musi odzyskać regularność i ciągłość z przeszłości. Co więcej, od czasu kontuzji, której doznała podczas ostatniej edycji Wimbledonu, 7 lipca w meczu z Ukrainką Martą Kostyuk, rozegrała zaledwie trzy spotkania (dwa wygrane i jedno przegrane).
W środę obecna numer 100 na świecie zabłysnęła w meczu z Anastazją Pawluczenkową (46. WTA). Badosa wygrała 6:2; 6:3 w nieco ponad godzinę. Nie jest to również niespodzianką po tym, co zaprezentowała w poniedziałek w swoim pierwszym meczu, kiedy zmiażdżyła Amerykankę Taylor Townsend (73. WTA) w zaledwie 59 minut, wygrywając 6:1; 6:3. Do tej pory nie straciła jeszcze seta, a nawet ani razu nie została przełamana.
"Nie jest mi łatwo zaakceptować to, gdzie teraz jestem, mój ranking. Chcę dostać się na szczyt tak szybko, jak to możliwe" – wyjaśniła Paula, która już myśli o meczu 3. rundy z Amandą Animisovą (442. WTA), jednym z największych objawień w Melbourne. Amerykanka, która przed Australian Open znajdowała się w piątej setce i przegrała siedem z ostatnich dziewięciu meczów, zamierza kontynuować tę niespodziewaną passę. 22-letnia Anisimova w przeszłości była półfinalistką French Open oraz ćwierćfinalistką Wimbledonu. Później jednak zawiesiła karierę z powodu przemęczenia tenisem i problemami psychicznymi.
Badosa jest optymistycznie nastawiona do swoich szans na sukces w 2024 roku, mimo że nadal jest świadoma dolegliwości, które powstrzymywały ją od kortów przez ponad pół roku.
"Pracuję bardzo ciężko. Robiłam to również w okresie przedsezonowym. Myślę, że w tym przypadku chodzi o to, jak reaguje moje ciało. Mam nadzieję, że moje plecy będą w porządku przez kilka następnych miesięcy. Myślę, że mój poziom będzie mówił sam za siebie" – dodała Badosa.