Dominacja Igi Świątek i awans do ćwierćfinału w Bad Homburg
Choć ostatnio zaliczyła ogromny spadek w rankingach, a trawa nie jest jej najlepszym środowiskiem, to Jil Teichmann dla Igi Świątek wydawała się wciąż rywalką problematyczną. Szwajcarka nie boi się przeciwniczek wyżej notowanych, jest mocna psychicznie i podchodzi do takich spotkań agresywnie. Od pierwszego momentu stara się przejąć inicjatywę i nie dopuścić do narzucenia warunków przez przeciwniczkę.
Odważny start Teichmann, skromny finisz
W środę w Bad Homburg oglądaliśmy właśnie to: Teichmann szybko wygrała swojego pierwszego gema i wypracowała aż trzy break pointy w drugim, którego Polka bardzo długo nie mogła dopisać do swojego konta. Mimo radosnego usposobienia, 25-latka z Biel sprawiała wrażenie groźnej, swobodnie szukając nowych rozwiązań, co zaowocowało ekspresowym wygraniem trzeciego gema do zera.
W takiej sytuacji na półkę można było odłożyć fakt, że Teichmann przegrała oba wcześniejsze mecze ze Świątek. W trzecim była wolna od presji i chciała grać swoje. Na szczęście dla fanów Polki, i ona szybko złapała rytm: najpierw wygrała na sucho swojego gema, by następnie piłką posłaną tyłem między nogami zaskoczyć Szwajcarkę i zmusić do błędu na wagę przełamania.
Udało się doprowadzić do przewagi 4:2 i choć Teichmann swojego gema zgarnęła, to optycznie mecz wyglądał na coraz lepiej kontrolowany przez faworytkę. Nie tylko nie oddała rywalce punktu przy swoim serwisie, ale i w kolejnym gemie. Przełamanie do zera na wagę wygranej 6:3 w secie było pokazem dominacji Polki.
Pełna kontrola w drugim secie
Odważna i niekonwencjonalna na starcie meczu, Jil Teichmann zaczęła mieć problemy z punktowaniem, szczególnie przy 75 proc. skuteczności Świątek z pierwszego podania. Polka pomogła rywalce wygrać drugiego gema w drugiej partii po własnych błędach, ale przewaga wyraźnie była po stronie Igi Świątek. Gdy w czwartym gemie ponownie przełamała 25-latkę na sucho, mina Teichmann była już pochmurna, a głowa zwieszona nisko.
Szukała sposobu na odwrócenie losów, ale liderka rankingu WTA odpowiadała równie mocno, zmuszając rywalkę do heroicznej chwilami obrony. Nieskutecznej, po pięciu gemach było już 4:1. Na starcie meczu Teichmann grała lekko i kompletnie bez presji. W drugim secie na jej barkach było coraz większe obciążenie, a to kończyło się błędami i tylko ułatwiało punktowanie Polce.
Uspokojona ogromną przewagą, Świątek sięgnęła nawet po dropszota, których w jej wykonaniu oglądamy niewiele. Nie udało się, a drobne błędy Igi dały rywalce dwie okazje do przełamania. Oba breaki udało się obronić i – już bardziej konwencjonalnie – Polka skończyła seta 6:1.
Iga Świątek zaliczyła zatem ósmą wygraną na trawie, utrzymała statystykę bez porażki z Jil Teichmann, ale przede wszystkim, pokazała progres na zielonej nawierzchni. Polka czeka teraz na rywalkę w ćwierćfinale, którą wyłoni pojedynek Leylah Fernandez-Anna Blinkova.