Zwycięska wojna nerwów, Iga Świątek w półfinale po pokonaniu Andriejewej
Choć tytuły i pozycja rankingowa czyniły z Igi Świątek (1. WTA) wielką faworytkę pierwszego w karierze meczu z Mirrą Andriejewą (24. WTA), to obie zawodniczki do ćwierćfinału Cincinnati Open awansowały jako medalistki olimpijskie, a zuchwała 17-latka z Krasnojarska w tym sezonie pokonała zawodniczki z top 10 już czterokrotnie.
Andriejewa prawie bezbłędna, Świątek nierówna
Po bezpiecznie obronionych pierwszych gemach serwisowych Andriejewa starała się czytać Polkę i zmieniać kierunki, co dawało niezłe efekty. Po świetnym bekhendzie rywalki 23-latka znalazła się na musiku. Wyrzuciła piłkę i musiała obronić dwa break pointy. Ten drugi dał uśmiechniętej Rosjance przełamanie.
Prześledź mecz Świątek - Andriejewa punkt po punkcie
Przy swoim podaniu była niezachwiana i prawie bezbłędna, podczas gdy po Polce widać było nerwy. Nawet gasząc dwa break pointy w szóstym i ósmym gemie, Andriejewa nie dała się ponieść emocjom. Liderka wciąż z pewnymi problemami uratowała się na 4:5, ale musiała jeszcze odrobić przełamanie, by seta nie stracić. Rosjanka dała nadzieję dwoma błędami forhendowymi i jednym podwójnym. Na break pointa zareagowała asem, na drugiego tak samo, a kolejnym asem zamknęła seta! Publiczności bardzo się to podobało, a Polka wciąż nie miała sposobu, by rywalkę nadgryźć.
Wyrównanie z niemałym trudem
Nie tylko Iga nie była w stanie wybić z rytmu swojej vis-a-vis, ale gubiła swój, gdy od stanu 40:15 miała problem z domknięciem pierwszego gema. Wzięła oddech, puściła precyzyjny forhend po linii i asem obroniła podanie. Andriejewa zneutralizowała następnie dwa break pointy przy swoim podaniu, ale przy trzecim wyrzuciła forhend i straciła gema. Szukała natychmiastowej odpowiedzi, jednak w porywającej wymianie na wagę 3:0 lepsza była Polka. Ataki na stronę forhendową Rosjanki przynosiły owoce, choć nic w tym meczu nie przychodziło liderce rankingu łatwo.
Nawet mimo przewagi, 23-latka gubiła punkty i była tym wyraźnie sfrustrowana. Szczęśliwie, swoje problemy zaczęła mieć również przeciwniczka, która zepsuła pięć podań z rzędu. Pozbierała się, zgasiła break point i ponownie as dał jej gema. W odpowiedzi faworytka zaliczyła pierwszego gema do zera i tak samo zamknęła seta, wyraźnie przechylając dynamikę meczu na swoją stronę.
Brzemienny moment słabości Mirry
Biorąc pod uwagę skwar i trzecią godzinę meczu, można było wybaczyć błędy w decydującym secie, zwłaszcza że obie zawodniczki przy swoim serwisie trzymały niezłą dyscyplinę. Nie było mowy o break pointach przez zdecydowaną większość seta, ale i dłuższych wymian tenisistki unikały. W walce "na żyletki" większe wrażenie robiła jednak nastolatka, która odważnie zgarnęła czwartego gema, a w piątym podbiła imponujący już licznik asów, by wyjść na 5:4.
Nie gorzej odpowiedziała jej jednak Świątek, nie oddając punktu na 5:5. Zatem tie-break? Nie tak szybko, Rosjanka spaliła się na kosztowną chwilę! Aż rzuciła rakietą, gdy straciła punkt na 15:40. Liczyła na dwa asy, ale tylko jeden się udał. Polka wzięła oddech: punkt mocnym serwisem, agresywne wejście pod siatkę i była dwa punkty od meczu. Dwukrotnie piłkę zatrzymała jednak taśma i to Rosjanka miała break point. Dwa kolejne świetne serwisy nie dały 17-latce odpowiedzieć, a gdy jej return okazał się nieznacznie za długi, Polka wzniosła ręce w górę – co to była za bitwa!