Dwie "bagietki" Igi Świątek na start w Katarze, Sorana Cirstea pokonana
To już trzeci z rzędu rok, w który Sorana Cirstea wchodzi i musi mierzyć się z Igą Świątek. W styczniu 2022 Polka była górą w Melbourne. W marcu zeszłego roku wygrywała w Indian Wells. A w 2024 roku los skojarzył je w Dausze. Co prawda liderka rankingu WTA była faworytką, ale po niespodziewanej porażce w Australian Open można było z pewnym wahaniem wskazywać na 22-latkę. Tym bardziej, że Cirstea zdążyła już pokazać swój agresywny tenis w pierwszej rundzie, pewnie rozprawiając się ze Sloane Stephens.
Cirstea odważnie, ale bez sposobu
W poniedziałek Rumunka trafiła jednak na zawodniczkę, która dwukrotnie w ostatnich latach triumfowała w stolicy Kataru i wyraźnie chęć wygranej Polka podkreśliła oddaniem tylko punktu (nieznacznym błędem własnym) w dwóch pierwszych gemach serwisowych.
Sprawdź komplet statystyk meczu Świątek-Cirstea
Przy podaniu Cirstei Polka również grała agresywnie, ale rywalce udawało się trzymać ją na dystans, broniąc dwa break pointy w pierwszym gemie. Do trzech razy sztuka? Owszem, w czwartym gemie Świątek była bliska szpagatu, gdy uratowała piłkę i posłała ją poza zasięgiem rywalki, właśnie na wagę przełamania.
Ponieważ Cirstea zapowiadała, że będzie szukać uderzeń kończących przy każdej możliwości, nie oglądaliśmy długich wymian, a gra na granicy ryzyka przynosiła Rumunce mieszane efekty. Parokrotnie ratował ją net, ale przed returnem Polki ostatecznie ratunku nie znalazła, tracąc również szóstego gema przy swoim podaniu. Dopiero wieńczący seta punkt na 6:1 dla Polki poprzedził smakowity pojedynek, w którym obie zawodniczki pokazały swoje atuty, jakby na przekór organizatorom, którzy sprowadzili nad kort wyjątkowo głośne paralotnie.
Druga bagietka jeszcze szybciej
Drastyczna przewaga ofensywna przy swoim podaniu łączyła się u Igi Świątek z ograniczeniem błędów, a to wystarczało do obrony swoich gemów. Przy podaniu rywalki było już znacznie ciekawiej, ponieważ Polka aktywnie szukała przełamania. Udało się w trzecim gemie, gdy dwukrotnie wybrzmiało na korcie "jazda!" po precyzyjnych returnach w okolice krawędzi kortu.
W tym momencie dla Cirstei zaczęły się schody: nerwy i rosnące poczucie bezradności zwiększały ryzyko błędu i sama Rumunka oddała kolejnego gema właśnie błędami. Nawet spychana chwilami do defensywy Polka znajdowała rozwiązanie, a dojście do wyniku 5:1 w drugiej partii zajęło jej tylko 25 minut. Przeciwniczka była stłamszona i oddała swojego ostatniego gema wyrzucając piłkę.