Iga Świątek poza zasięgiem Eliny Switoliny, pewny awans Polki do ćwierćfinału
Poprzednie starcie z powracającą ukraińską gwiazdą tenisa skończyło się dla Igi Świątek porażką, dlatego do meczu 1/8 finału w Dubaju należało podchodzić z pewną ostrożnością. Pojedynek ze Sloane Stephens był dla Polki cennym i wymagającym przetarciem, ale i Ukrainka – mimo niedawnego urazu – dobrze rozpoczęła zmagania w emiracie, radząc sobie bez straty seta z rodaczką Kalininą i Niemką Tatjaną Marią.
Prześledź środowy mecz Świątek-Switolina punkt po punkcie
Szybki pierwszy set
Początek meczu nie zdradzał słabości żadnej z tenisistek. Elina Switolina może i wyszła z opatrunkiem na prawej kostce, ale pierwszego gema serwisowego zgarnęła na sucho, podczas gdy przy podaniu Świątek skutecznie szukała punktów. Jej bekhend po linii i szybka zmiana kierunku mogły robić wrażenie i zmuszały Polkę do wysiłku.
Liderka rankingu szybko jednak przejęła inicjatywę, a jej ofensywa okazała się nie do zatrzymania dla rywalki. W czwartym gemie 22-latka przełamała po raz pierwszy, gdy dwukrotnie returnem złapała linię końcową kortu, a raz była bezbłędna przy siatce. Swoje podanie Polka obroniła i wykorzystała kolejny break point – choć dobrze odczytała atak Polki, to minięciem po przekątnej wyrzuciła piłkę.
Przy prowadzeniu 5:1 faworytce pozostało tylko zamknąć partię przy swoim podaniu, co zrobiła spokojnie, bez poważnego zagrożenia ze strony rywalki. Ta miała niezmiennie dobry ogląd kortu i czucie rakiety, ale brakowało jej zrywu, a przez to też finiszu. Powrót po kontuzji uniemożliwiał pokazanie wszystkiego, co najlepsze?
Frustracja po obu stronach w drugim
Twierdzącą odpowiedź na tak postawione pytanie dał start drugiego seta – świetnie punktowała, by równie szybko tracić punkty niewielkimi błędami. Miała 40:0 w pierwszym gemie i wypuściła go z rąk! Idze Świątek wystarczyło konsekwentnie naciskać, by dusić grę rywalki. Sprawnie wyszła na 2:0, ale Ukrainka nie jest znana z poddawania się w trudnych chwilach. Z wyraźnym wysiłkiem na twarzy wróciła do walki, zdołała odrobić przełamanie i była o włos od wyjścia na 3:2, prowadząc 40:15. Ponownie jednak nie dowiozła przewagi – kontry faworytki były zbyt dobre, wliczając rajd pod siatkę i minięcie na wagę przełamania.
Co udało się nadrabiać sprytem i chwilami imponującą precyzją, Ukrainka traciła przy bardziej wymagających fizycznie wymianach, np. przy nieudanych wejściach w kort, gdy pół tempa brakowało, by przechytrzyć Świątek. Było już 4:2 dla Świątek. Mecz pewnie wymknąłby się Switolinie z rąk, gdyby nie nerwy po stronie Polki i dyskusje z sędziami. Spadek pewności po stronie raszynianki rywalka skwapliwie wykorzystywała i opłaciło się – po długiej walce zdołała przełamać na 4:4.
Raz jeszcze jednak: co 29-latka odbudowała w wielkim znoju, to błyskawicznie oddała błędami przy swoim podaniu, pozwalając Świątek na serwowanie po seta i mecz w 10. gemie. Ponownie Ukrainka podniosła poprzeczkę i miała break point, ale kończyło się krzykiem rozpaczy, gdy Świątek odrobiła. Nieudaną próbą loba po smeczu Polki zakończył się pojedynek dający faworytce ćwierćfinał.