Zverev, podobnie jak Ruud, do French Open podejdzie pokonany przez Jarry'ego
Zverev ma kilka dni, aby dojść do siebie po rozczarowaniu przed meczem otwarcia w najważniejszym meczu sezonu na kortach ziemnych. Jego pojedynek pierwszej rundy z Lloydem Harrisem z RPA, numerem 306 w rankingu, odbędzie się dopiero w poniedziałek lub wtorek.
Zamiast większej praktyki meczowej i pewności siebie, Zverev wjeżdża do Paryża z wątpliwościami. Zawodnik z Hamburga jest daleki od swojej szczytowej formy z zeszłego roku, kiedy to celował w pierwszy tytuł wielkoszlemowy i pierwsze miejsce w światowym rankingu, aż do fatalnej kontuzji w półfinale. Było to również widoczne w półinałowym meczu z Jarrym w Genewie.
Brak deja vu z 2019 roku
Cztery lata temu Zverev wygrał finał w Genewie ze swoim przeciwnikiem, który był nieprzyjemny na mączce, ale tym razem to Niemiec często wpadał w kłopoty. Popełnił pięć podwójnych błędów i często nie miał szans przy podaniu znacznie niżej notowanego Jarry'ego.
W pewnym momencie Zverev wzruszył ramionami i bezradnie spojrzał w stronę swojego boksu. Trafił mu się Jarry w naprawdę niezłej dyspozycji, który zaledwie wczoraj odprawił z turnieju innego faworyta, Caspera Ruuda. Chilijczyk pokazuje, że czuje się coraz mocniejszy i nie boi się rywalizacji z faworytami. Przeciwnie, cieszy się grą z nimi.
Zverev w turnieju nie zachwycił. W Genewie udało mu się jedynie odnieść imponujące zwycięstwo w meczu otwarcia przeciwko Christopherowi Eubanksowi (USA), gdy od początku do końca widać było kontrolę. W ćwierćfinale był na korcie przez 21 minut, zanim Wu Yibing z Chin musiał przedwcześnie skończyć mecz. Walczył o swoją szansę przeciwko Jarry'emu do końca, miał pierwszy break point przy stanie 3:5 w drugim secie, ale został pokonany po 1:46 godziny.