Iga Świątek po czwartym triumfie w Paryżu: "Większego wyzwania niż to chyba nie ma..."
Sobotni finał Rolanda Garrosa był szczególnym momentem z wielu powodów. Poza sportową chwałą, miejscem w historii czy wielkimi pieniędzmi Iga Świątek miała jeszcze jeden powód do świętowania, czysto ludzki: zrobiła to!
Triumf w Paryżu to zwieńczenie długich przygotowań i spełnienie oczekiwań własnych i wszystkich dookoła. Jako obrończyni tytułu Polka od dwóch tygodni była najbaczniej obserwowaną ze wszystkich zawodniczek, więc jej reakcja po zakończeniu turnieju wydaje się naturalna.
Gdy emocje opadły, a wszystkie obowiązki triumfatorki zostały spełnione, najlepsza tenisistka świata miała chwilę na media społecznościowe, by odpowiedzieć na płynące zewsząd gratulacje – by wymienić tylko Billie Jean King, Carlosa Alcaraza czy Lindsey Vonn – i krótko wyrazić, jak się czuje.
"Większego wyzwania niż to chyba nie ma... Żeby pozostać zdyscyplinowaną na tak wiele tygodni, skupić się na właściwych rzeczach, na byciu tu i teraz. I w tym samym czasie cieszyć się życiem, być szczęśliwą i zadowoloną z siebie. Jestem tak dumna z siebie, wdzięczna mojemu zespołowi, rodzinie, wdzięczna za całe Wasze wsparcie, za kibicowanie mi. No i chcę to powiedzieć na głos: TO BYŁO COŚ Z INNEJ PLANETY" – napisała Świątek.
Choć tym razem pokonana, w podobnym tonie wieczorem w sobotę swoje doświadczenie wyraziła rywalka Polki, Jasmine Paolini. "Trudny mecz, ale dotarcie do finału było wspaniałe. Nie mogłam sobie wymarzyć tej drogi. Dziękuję za całe wsparcie publiczności i wszystkim w domu! Wielkie dzięki dla teamu i sponsorów" – napisała Włoszka.