Iga Świątek po wygranej z Cori Gauff: "półfinał to dla mnie świetny wynik"
Świątek broni tytułu wywalczonego rok temu. Na kortach im. Rolanda Garrosa najlepsza była także w sezonie 2020. Z Gauff grała wcześniej sześć razy i odniosła sześć zwycięstw, m.in. w finale ubiegłorocznego French Open. W żadnym spotkaniu trwającej imprezy Polka nie straciła seta.
Amerykanka zapewniała przed meczem, że mimo tak niekorzystnego bilansu cieszy się na środowy mecz, bo chce sprawdzić, jaki zrobiła postęp. Gauff spisała się lepiej niż rok temu, gdy w całym meczu zdobyła tylko cztery gemy. W kluczowych momentach znów jednak lepsza była Polka.
Podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego w początkowej fazie meczu popełniła kilka prostych błędów. W efekcie wyrównana walka toczyła się w pierwszym secie do stanu 4:4. Dwa kolejne gemy padły łupem Świątek, która znalazła się w połowie drogi do półfinału.
W drugiej partii Gauff w grze utrzymywała się krócej, bo tylko do stanu 2:2. Amerykanka może szczególnie żałować trzeciego gema, w którym zmarnowała trzy break pointy. Od piątego gema Świątek oddała Amerykance już tylko cztery piłki.
"Jestem zadowolona, pierwszy set był wymagający, bo Coco zdołała odrobić przełamanie i musiałam znów to zrobić. Później wyciągnęłam wnioski z tych pierwszych gemów i grałam coraz lepiej. Wykorzystywałam też swoje szanse w ważnych momentach" - oceniła Świątek.
"Nie wygrałam, więc to co próbowałam oczywiście nie przyniosło skutku. Mam jednak wrażenie, że chwilami działało. Będę musiała to wszystko przeanalizować. Czuję postęp w stosunku do ubiegłego roku, ale przeciwko Idze trzeba zagrać jeszcze lepiej" - przyznała Gauff.
Półfinały zaplanowano na czwartek. Drugą parę tworzą Białorusinka Aryna Sabalenka (nr 2.) i Czeszka Karolina Muchova. One na kort wyjdą o godzinie 15.00, a po nich zaczną Świątek i Brazylijka Beatriz Haddad Maia, którą wcześniej w środę pokonała Tunezyjkę Ons Jabeur (nr 7.) 3:6, 7:6 (7-5), 6:1.
"Będę starała się cieszyć tym meczem, będę walczyła o każdą piłkę. Dam z siebie wszystko na korcie. Nie mam nic do stracenia" - powiedziała tenisistka z Ameryki Południowej, która w jedynej wcześniejszej konfrontacji tych zawodniczek pokonała Świątek w ubiegłym roku w Toronto 6:4, 3:6, 7:5.
"To był wymagający mecz. Ona umie świetnie grać w tenisa i nie dotarła do półfinału przez przypadek. Widać, że walczy do ostatniej piłki i zawsze daje z siebie sto procent" - podkreśliła Polka.
Haddad Maia walecznością wykazała się nie tylko w ćwierćfinale, w którym przegrała pierwszego seta, ale również w 1/8 finału. Wówczas po prawie czterech godzinach wygrała Hiszpanką Sarą Sorribes Tormo 6:7 (3-7), 6:3, 7:5.
Choć Świątek w Paryżu ma imponujący bilans 26 zwycięstwa i dwie porażki, to awans do półfinału wciąż jest dla niej wielką rzeczą i nie traktuje tego jak coś oczywistego.
"Półfinał to dla mnie świetny wynik, bez względu na to, jak ten turniej się skończy. Obrona tytułu powoduje dodatkową presję i cieszę się, że w kolejnym roku dobrze się tu prezentuję" - przyznała.
Świątek w Paryżu walczy nie tylko o powtórzenie sukcesu sprzed roku, ale również o zachowanie prowadzenia w światowym rankingu. Jeśli nie awansuje do finału, to straci je na rzecz Sabalenki, bez względu na wynik Białorusinki w półfinale.