Królowa Paryża utrzymała koronę - trzeci z rzędu triumf Igi Świątek we French Open!
Jeszcze przed startem paryskiego Wielkiego Szlema 2024 Iga Świątek była żelazną faworytką do triumfu. Mówimy przecież o królowej Paryża, która triumfowała w trzech z czterech ostatnich edycji. Jej dojście do finału nie mogło dziwić nikogo, choć świadkowie pojedynku z Naomi Osaką z pewnością docenią drogę Polki.
Prześledź mecz Świątek - Paolini punkt po punkcie
Po drugiej stronie kortu znalazła się zaś zawodniczka, na którą nie stawiał prawie nikt i to okazało się jej największą bronią. Jasmine Paolini z uśmiechem przekracza oczekiwania od zeszłego roku i osiągnięcie pierwszego w karierze finału wydaje się naturalną konsekwencją jej ogromnego progresu. Z polskiego punktu widzenia dodatkowo uatrakcyjniał to starcie fakt, że coraz częściej mówi się o Włoszce per Jaśmina Paolińska, z uwagi na jej polskie korzenie i więź z naszym krajem.
Ruszyły równo, ale Włoszka szybko została w tyle
Spodziewano się, że Paolini będzie odrzucana daleko przez serwis Polki, za to jej atutem będzie szybkość i różnorodność, którymi ostatnio imponuje. Już w pierwszym gemie faktycznie postraszyła faworytkę, a w drugim błyskawicznie wyszła na 40:0, zanim Świątek zdążyła osiągnąć break point. Nic to – w bardzo dobrym stylu 28-latka obroniła się i ponownie ruszyła do kontry. Return okazał się najlepszą bronią w tej fazie meczu, a ponieważ Świątek popełniała błędy, nieoczekiwanie Paolini przełamała!
Zapachniało nerwami, ale liderka WTA nie straciła zimnej krwi, momentalnie atakując serwis Włoszki i pozwalając jej tylko na punkt przy swoim podaniu. Poszła za ciosem, swojego gema biorąc na sucho, a Paolini miała coraz większe problemy z dotrzymaniem jej kroku. Piątego gema rozpoczęła wspaniała, szaleńcza wymiana, którą Polka wygrała przy 25. uderzeniu!
To była ostatnia część seta, w której pretendentka miała coś do powiedzenia. Podwójny błąd serwisowy dał Polce przełamanie na 4:2, skuteczność serwisu i returnu Paolini topniała, podczas gdy Świątek była już niemal bezbłędna. Returnem na ciało rozbiła rywalkę 6:2 w niewiele ponad pół godziny.
10 gemów z rzędu, nie do odrobienia
Jasmine Paolini była świadoma, że musi ryzykować, by zagrozić Polce. Niestety, Świątek weszła w drugiego seta z drzwiami, rozrzucając rywalkę po korcie z dużą łatwością. Presja walki z tak dominującą przeciwniczką wciąż dusiła 28-latkę. Gdy po kolejnym błędzie podwójnym było już 30:0 dla Polki, publiczność zaczęła głośno wspierać Włoszkę. Nie pomogło – gdy nawet w głębokim przysiadzie 23-latka zdołała oddać, Paolini wyrzuciła piłkę daleko poza kort. Po niewiele ponad kwadransie było już 4:0.
Kolejny już raz najsilniejszą bronią raszynianki okazała się jej niezachwiana równość w grze, na którą wytrącała drugą finalistkę z rytmu. Żadne rozwiązanie nie było dość dobre, by punktować regularnie przeciwko będącej w swoim żywiole Polce. Pojedyncze punkty oddawane przez Świątek błędami nie dawały nadziei, gdy tylko wyjątkowo widowiskowe wymiany pozwalały Włoszce wypracować kolejne.
Po niesamowitej, mozolnej walce uderzenie w sam kraniec kortu dało Paolini zwycięstwo w szóstym gemie. I choć był to gem na 1:5, to widownia wiwatowała na jej cześć, a 28-latka ruszyła, by w ostatniej chwili wywalczyć coś więcej niż honorowego gema. Nie udało jej się przełamać liderki, jednak 15 tysięcy widzów oklaskiwało walkę, którą zakończył pokaźny aut Włoszki! Polka upadla na kolana, a wraz z nią spadła cała presja obrony tytułu - zadanie wykonane, do tego w wielkim stylu.
Porażka, pomimo wysokich rozmiarów, nie przynosi absolutnie wstydu 28-latce, która pokazała ambitną i odważną grę do ostatnich minut spotkania. Sam awans do finału oznacza, że nowy tydzień zacznie jako siódma zawodniczka świata, podczas gdy Iga Świątek rozpocznie 109. tydzień na szczycie po czwartym triumfie na paryskiej mączce. Jako trzecia w historii Świątek zdobyła tytuł na kortach Rolanda Garrosa trzykrotnie z rzędu. Dołącza do wyjątkowo zacnego grona, w którym są Monica Seles (1990-1992) i Justine Henin (2005-2007).