To nie był jej dzień, Magdalena Fręch kończy udział we French Open
Zanim jeszcze wyszły na kort, Magdalena Fręch i Kamilla Rachimowa wiedziały już, że na jedną z nich czeka Aryna Sabalenka. Z jednej strony gra z taką rywalką to jedno z najtrudniejszych zadań, ale drugiej przygoda, w której czasami można zaskoczyć faworytkę. Zanim jednak Fręch mogła myśleć o zaskoczeniu 2. zawodniczki turnieju, trzeba było pokonać rywalkę z numerem 82. w rankingu.
Tymczasem mecz z 21-latką z Jekaterynburga w niczym nie przypominał tego sprzed kilku dni, gdy łodzianka błyskawicznie odesłała do domu Zhang Shuai. W pierwszych dwóch gemach Polka zdobyła tylko dwa punkty, momentalnie oddając kontrolę nad meczem rywalce. W trzecim udało się złapać oddech, ponieważ błąd podwójny kosztował Rachimową przełamanie.
Niestety, w czwartym gemie Fręch nie obroniła drugiego break pointu, a w piątym nie zdobyła nawet punktu przy swoim podaniu. Choć to zupełnie nieporównywalne rywalki, to Magdalena Fręch jakby nie miała wiary już przy serwisie, który z Zhang był niezłą bronią. Dopiero w szóstym gemie Polka złapała lepszy rytm i narzuciła rywalce warunki. Co udawało się przy swoim podaniu, nie szło niestety w defensywie. O ile więc udało się wybronić dwie piłki setowe, o tyle set wymknął się szybko, w 34 minuty.
Trudno uznać Kamillę Rachimową za postać, która miałaby onieśmielać doświadczoną Magdalenę Fręch, a jednak na to chwilami wyglądało. O krok szybsza, bardziej zdeterminowana i już na starcie drugiego gema 21-latka była bliska przełamania. Walka o gema trwała prawie 10 minut i niestety Tatarka faktycznie wyszła na prowadzenie.
Punktowanie przy swoim podaniu nie pozwalało Polce wrócić w tym meczu, a już w piątym gemie Rachimowa była bliska ponownego przełamania. Podobnie jak to było przy próbach dogonienia Rosjanki przy jej serwisie, Magdalenie Fręch wciąż brakowało finiszu i przegrane gemy zwykle kończyły się błędami Polki. Ten w piątym gemie właściwie przesądził o losach meczu – po łodziance widać już było, że nie znajduje sposobu na powrót.
Udało jej się przełamać Rachimową jeszcze w szóstym gemie, choć ponownie zawdzięczała to bardziej rozprężeniu rywalki niż sobie. Grunt jednak, że szansa wykorzystana, a po kolejnym zwycięskim gemie z 1:4 zrobiło się 3:4.
Polka i Rosjanka wygrały kolejne swoje gemy i powrócił problem przewagi uzyskanej przez Tatarkę w piątym gemie – on sprawiał, że Fręch musiała rywalkę przełamać, by myśleć o powrocie w tym meczu. Tymczasem 21-latka punktowała celnie, a cały mecz skończył się przy pierwszej piłce meczowej, autowym zagraniem Polki.