Świątek upiekła dwie bagietki kosztem Parry, Francuzka rozbita
Pierwszy oficjalny mecz Igi Świątek i Diane Parry przypadł na wielki turniej olimpijskiska, w którym Francuzka stanęła przed arcytrudnym zadaniem: musiała pokonać faworytkę rozgrywek. I choć miała za sobą wsparcie widowni jako zawodniczka gospodarzy Letnich Igrzysk Olimpijskich, to Polka zapowiadała, że po meczu z Iriną-Camelią Begu chciałaby pokazać równiejszą formę.
Pięć piłek setowych i bagietka Świątek
Przy otwartym dachu kortu głównego Parry zaczęła usztywniona, przy serwisie Świątek pozostając w obronie. Polka tymczasem bardzo drapieżnie wchodziła w głąb kortu i była niemal wszędzie, szybko wygrywając swojego gema, a także dyktując warunki przy podaniu rywalki. Zdeprymowana Francuzka, obecnie 59. w rankingu WTA, dała się odrzucić od linii i pozostawała zbyt bierna, przez co oddała pierwszego swojego gema bez punktu i ponownie nie była w stanie zagrozić Polce w kolejnym.
Prześledź mecz Świątek - Parry punkt po punkcie
Świątek nie okazywała litości, mając 40:0 przy kolejnym gemie Parry. Ta obroniła pierwszego break pointa i szukała odważniejszej gry. Próbowała przelobować Polkę, ale ta wyskoczyła i prawie tyłem do rywalki posłała woleja, na którego Francuzka próbowała odpowiedzieć, lecz na wykroku obiła tylko rakietą kort. To było już drugie przełamanie, a przy swoim podaniu Świątek była kompletnie poza zasięgiem. Dopiero szósty gem przyniósł naprawdę zaciętą walkę, w której Parry zgasiła pierwszego setbola, drugiego obroniła efektownym minięciem Polki i w końcu zamieniła „bajgla” na „bagietkę”, tj. wygrała jednego gema. Przy podaniu 22-latki Parry pozostała daleka od zagrożenia, choć dwie kolejne piłki setowe zatrzymała.
Parry dała z siebie wszystko, ale to za mało
Agresywny finisz Francuzki wywołał gromkie owacje na coraz szczelniej wypełnionym korcie centralnym, na moment nadszarpując pewność siebie Igi Świątek. Nie na tyle, by odpuściła – udało jej się przełamać za drugim razem i po chwili prowadziła już 2:0 w gemach. Ten trzeci rozpoczął się doskonale dla Parry, która osiągnęła 40:0 (po fenomenalnej wymianie z serią ataków na Polkę) po raz pierwszy w meczu i… siadła. Dwa błędy podwójne z rzędu, moment później break point, a jednak obroniła się, ku wiwatom publiczności. Polka nie raz już miała paryskie trybuny przeciwko sobie, choć mało kiedy wsparcie przeciwniczki jest tak silne.
Parry miała więc za sobą Paryż, ale w sobie zdawała się mieć coraz mniej energii. Nie pomagał upał, w którym Francuzka zaczęła popełniać coraz więcej błędów i dorobek raszynianki pęczniał szybko. Ponowny opór rywalka z Nicei zaczęła stawiać dopiero w siódmym gemie, przy stanie 1:5. Przy stanie 40:40 Parry popełniła błąd podwójny na wagę piłki meczowej, a moment później posłała piłkę nieznacznie poza kort.